BeGlossy vs Shinybox vs Joybox lipec 2015r.

BeGlossy vs Shinybox vs Joybox lipec 2015r.

Koniec miesiąca zawsze nastawia mnie nostalgicznie i skłania do refleksji podsumowującej cały ten czas - jaki był? Co w nim zrobiłam? Czy dałam z siebie wszystko? W końcu 30/31 dni to całkiem spory kawałek czasu, a tak naprawdę jest dla nas jak mgnienie oka.

 Jutro obiecuję, że zrobię własny rachunek sumienia i napiszę plan działania na sierpień;)( to jest bardziej info dla mnie samej;) tym czasem zamierzam być bezlitosnym krytykiem moich boxów ;), a co zrobię im SĄD OSTATECZNY;)

Proszę wstać idzie sąd ... ( i teraz powinna być muzyczka z "Sędzia Anna Maria Wesołowska" , ale nie umiem wstawić ;p )

Przed sądem stają : BeGlossy zwany dalej Glossybox , Shinybox oraz Joybox oskarżone o.... No właśnie to się zaraz okaże o co;)

Jako pierwszy sąd powołuje na świadka Świeżo otrzymany DZISIAJ (dzień 31.07.2015 o godzinie 14:38) JoyBox:

-Czy to prawda, że zostałeś zakupiony 29.06.2015 mniej więcej o 15:10 , kiedy to twojej obecnej właścicielce, która czychała na uruchomienie platformy od 14:45 tego samego dnia udało się wreszcie po raz milion sto tysięcy trzysta pięćdziesiąty czwarty kliknąć "KUP TERAZ"?

-Prawda Wysoki sądzie.

-Czy wiedziałeś,że ilość adrenaliny, nerwów i kliknięć "odśwież" przyprawiły twoją właścicielkę prawie o zawał, apopleksję i połamała sobie praktycznie palec doświadczając w ten sposób traumy, która teraz odbija się na jej psychice w obecnym życiu?

-Ja nie... Ale 18-stka...

-Nie o to Sąd pyta!!! Proszę odpowiadać na pytanie - tak czy nie?

-Ja nie chciałem, to się samo zrobiło, niechcący...

-Czy to prawda, że  przez to, że nie zostałeś zakupiony opcją dopłaty "5zł" za przesyłkę kurierską a zwykłą darmową przesyłką miałeś zostać WYSŁANY 20.07.2015r. i dwa dni przed planowaną wysyłką poinformowałeś swoją obecną właścicielkę mailem :

Dzień dobry,

Szanowni Państwo ze względu na opóźniającą się dostawę oleju arganowego firmy Mokosh zmuszeni jesteśmy przesunąć wysyłkę boxów, w których mają znaleźć się wspomniane oleje na 28 lipca 2015r.

Najmocniej przepraszamy za zaistniała sytuację, mamy nadzieję, że produkty dotrą do nas jak najszybciej i będziemy mogli przesłać Państwu w pełni skompletowany JOY BOX.
A ponadto od 29.07.2015 koczowałeś w oddziale pocztowym docelowym czekając na to aż jakiś litościwy doręczyciel wreszcie z łaski swojej ruszy tyłek i zaniesie cię do twojej obecnej właścicielki, doprowadzając ją do rozpaczy - bo jest chyba ostatnią w całej Polsce osobą, która dostała swój wymarzony, wywalczony własną krwią JOYBOX o szewskiej pasji nie wspomnę , bo mogła się tylko slinić na zawartość pudełek na obrazku u innych na blogu .... 

(i teraz słychać w sali zawodzenie zranionego zwierzęcia, a tłum z litością i oburzeniem kiwa głową - bo jak można być tak okrutnym dla biednej pokrzywdzonej przez los kobiety, która jest uzależniona od boxów subskrypcyjnych...)

 -Tak, tak jestem winny tylko nie bijcie mnie.. Nie w szczepionkę...

(Wściekły tłum gwiżdże i obrzuca Oskarżonego zginiłymi jajami)

A teraz dosłownie. Jak widać na powyższym obrazku realizacja w Joyu leży i kwiczy tak samo jak wytrzymałość serwerów w czasie składania zamówienia , a wystarczyłoby wprowadzić taką prostą opcję jak "SUBSKRYPCJA"  i podać termin do kiedy można złożyć zamówienie na daną edycję Joya (przecież nie jest w końcu co miesiąc) - wówczas wilk byłby syty i owca cała - Każda z nas miałaby szansę załapać się czy teraz czy w bliższej przyszłości na Joya bez zbędnych emocji i nerwów. Firmie łatwiej byłoby zaplanować ilość spodziewanych zestawów, a klientki nie byłyby takie zdegustowane czasem oczekiwania, bo najgorzej jest obiecać dziecku cukierka za dobre sprawowanie (czyli czatowanie przed laptopem, ogromną irytację ze względu na ciągłe wyskakiwanie "INTERNET SERVER ERROR" lub " WRONG GATEWAY"...) i nie dotrzymać obietnicy a przecież "MAMA, ALE OBIECAŁAŚ!" (taka mała dygresja z dzieciństwa).

Tym co ratuje Joya są po prostu fenomenalne produkty w  bardzo korzystnej cenie, na które normalnie nigdy nie pozwoliłabym sobie chociażby na tą maleńką, bardzo ładną i praktyczną maszynkę Gilette (koszt ok.50zł):



lub serum REALASH , którego cena za 3ml to 179zł czyli nasz jeden 1ml kosztuje ok.60zł , a odżywka zbiera bardzo pochlebne recenzje choć ze względu na cenę bałabym się zaryzykować (bo mój long 4 lashes za 50zł jest równie skuteczne i mam ją sprawdzoną)


albo minaturki KEVINA MURPHY Angel Wash i Angel Rinse (2x23zł za 40ml - pełen produkt 95zł za sztukę), które są towarem luksusowym i nie raz marzyło mi się, żeby użyć choć odrobinkę na moim sianku
Reszta produktów, które są dobierane do pudełek są przemyślane i "na czasie" jak chociażby olejek Arganowy z Mokosh (pełnowymiarowy 100ml, naturalny 100% Argan z ECOCERT) - 59,90zł na stronie producenta

Iwostin ochronny dezodorant do stóp ( nie ma go na zdjęciu bo przed przyniesieniem do domu oddałam swojemu bratu, który wybiera się na pieszą pielgrzymkę - więc oddałam go na zbożny cel)

O tuszu Isadora mówiłam przy okazji pudełka CZERWCOWEGO BEGLOSSY - efekty tej maskary są bardzo dobre dla moich rzęs
i dzięki temu, że miniaturka była aż w dwóch pudełkach (2x 4ml) mam w sumie pełnowymiarową 8ml ALL DAY LONG ;) czyli jestem mega zadowolona

W tym zestawiku akurat trafił mi się uroczy kolor lakieru w odcieniu różu, który przypadł mi do gustu więc nie mam do czego się przyczepić ;)

Ten multifunkcjonalny Mus CC z Venus bardzo mnie zaintrygował ze względu na to, że kolor przed rozsmarowaniem wydaje się bardzo ciemny, natomiast po - ładnie stapia się z cerą dając efekt muśnięcia słońca - jestem ciekawa jak się będzie sprawować na dłuższą metę;)

Podkłady z AA znam ze studiów, kiedy to jedna z moich koleżanek używała ich,bo były stosunkowo lekkie i nie dawały efektu maski. Kolor SAND bardzo pasuje do mojej skóry i chętnie bym go używała gdyby nie fakt, że nie ma żadnego filtra UVA ani UVB.
UWAGA: kiedy chciałam go zmyć samą wodą było to praktycznie nie możliwe, więc musi być mega ale to mega napakowany sylikonami  i dopiero mój żelolej dał sobie z nim radę , więc trzymajcie się od niego z dala jeżeli nie lubicie się z sylikonami.

 Na koniec mała rekompensująca niespodzianka od Joya :

olejek do kąpieli z kwiatem migdału:
"Z czaiłam  się" od razu, że cosik miałam za dużo w boxie, ale przez to, że JOY nie dba o takie szczegóły jak karta opisowa w pudełku, która jest nota bene w każdym innym boxie upewniłam się o tym, że jest to niespodzianka dopiero jak przewaliłam pół domu i znalazłam czerwcowego joya (kupiłam tylko dlatego, żeby wiedzieć co ma być w boxie) :





Najbardziej zdrażnił mnie za to inny szczegół:
Taka mała "ironia losu" naprawdę bardzo miło z ich strony, że promocja jest do końca lipca przecież dostałam swój box już dawno , bo aż 31.07.2015r.....


Wzywam na sale kolejnego świadka Shinybox -Say YES:

-Moje pytanie brzmi i gdzie tu "SAY YES"?

Chyba nikt z ekipy shiny nie brał nigdy ślubu, lub nie ma tam kobiet, nie jest to pierwsza tego typu wpadka- większość dziewczyn zauważa, że pudełka, które są niby tematyczne wcale takowe nie są.

Sorry, brałam w tym roku ślub i oprócz sztyftu na odciski i antyperspirantu dove nic by mi się przydało na weselu ....


bo kiedy niby , a przede wszystkim GDZIE miałabym sobie strzelić "szybką" depilację pastą cukrową? Miałam dziwne skojarzenia, że ten zestaw komponował mężczyzna... i to taki co mu się marzyła bardziej noc poślubna...
z szorowaniem peelingiem plecków:
masowaniem obolałych stópek:
leżeniem we wspólnym solarium (ale tylko takim na twarz przy takiej mikro ilości)
i nawilżaniem "pewnych" spieczonych części ciała ;)
Spójrzcie nawet na tę Panią na grafice czy nie patrzy na nas nieco zalotnie i jest skąpo ubrana? Może to miało nie być "SAY YES" w stylu Twoja Suknia ,ale takie "SAY YEEEES" w stylu BEZ Sukni....

Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam, żeby to pudełko było "niedobre" - z całą pewnością zawarte w nim kosmetyki są funkcjonalne i nie muszę nic nikomu wydawać bo sama je wykorzystam, ale jak ktoś słusznie zauważył ślub to bardzo wyjątkowa okazja raz w życiu i każda kobieta chciałaby poczuć magię tej doniosłej chwili, a tu w większości mamy zwykłe drogeryjne kosmetyki, które kupujemy sobie same. Łącznie z tym, że na fb shiny jedna z podpowiedzi mówiła o gadżecie na wieczór panieński i nadal zastanawiam się co to miało być? Gdybym sama komponowała "ślubnego boxa" postawiłabym na rajstopy w sprayu, jakąś ozdobę do włosów, próbkę ekskluzywnego zapachu lub w stylu "coś niebieskiego", "coś pożyczonego" ... bo z tym kojarzy mi się właśnie "TWOJA SUKNIA" , a tu ? No chyba same widzicie....

To jest moje ostatnie z pakietu na 3 miesiące pudełko shiny. I kolejne, z którego jestem "ŚREDNIO" zadowolona, nie wiem czy zamówię następne, bo bardzo nie podoba mi się "nierówne" traktowanie klientek - pakiety zwykle nie dostają nic w przeciwieństwie do subskrypcji,a nawet i pojedynczych pudełek. Jedyne co mnie kusi w tym pudełku to "niespodzianka od SKIN79" - mam niejasne przeczucia, że będzie to albo zwierzakowa maseczka, albo jakaś z owoców, a nie przepuściłabym sobie gdybym zmarnowała taką okazję więc pewnie zamówię jako pojedyncze przy okazji jakiejś promocji ;)

I na końcu "BeGlossy - w podróży"

BeGlossy w przeciwieństwie do konkurencji jest bardzo skrupulatne w przestrzeganiu tematyki przewodniej swoich pudełek.

Już na początku rzuca mi się w oczy bardzo interesująca karta opisowa w postaci pocztówki:


Większość przedmiotów to miniaturki, ale jak dla mnie to minaturki hitów  i każda mnie bardzo interesowała, ponadto królują aktualnie w mojej podróżnej kosmetyczce i więc z ich przeznaczeniem jak najbardziej na plus.

Zarówno krem jak i żel do twarzy chciałam wypróbować i cieszę się, że się znalazły w pudełku o próbce, kremu pod oczy, który jest nowością nie wspomnę.





Próbka Annabelle Minerals sprawiła, że kiedy tylko produkt będzie dostępny zaopatrzę się w produkt pełnowymiarowy , bo doskonale sprawuje się na mojej twarzy

A Artego Rain Dance jest mi znane od kiedy tylko wszedł na rynek i jestem bardzo zadowolona efektów całej kuracji - więc maleństwo na moich końcóweczkach super sprawa :)
Breaver szampon nawilżający , trochę mnie rozczarował - koszmarnie wydostawało się z niego cokolwiek,bo buteleczka jest wykonana z twardego plastiku, plus miał wszystko czego nie lubię w szamponie - sól i SLS, ale do mojego "raz w tygodniu SLS do mycia głowy" pasował, bo miał przyjemnie kremową konsystencję i dobrze radził sobie z "nadbudówką na włosach"



Jedyny pełnowymiarowy produkt w tym pudełku , akurat w mojej wersji to serum w sprayu REGENERUM - na początku pomyślałam - "rany, ale mam pecha a tak chciałam olejek kokosowy...", zwłaszcza, że nie przepadam za tą firmą. Choć kiedy zaczęłam używać sprayu to już nie chcę innej formy balsamu- ale byłby hit gdyby produkowali takie preparaty na cellulit! Słowo - SZYBKO ! jest tu kluczem, kilka sekund i natychmiastowe wchłanianie - super sprawa. Jedyne co mi się nie podoba w Regenerum to zapach - miałam podobnie pachnącą piankę do włosów z NIVEA... Ale widziałam, że w Super-pharm jest teraz promocja na podobny specyfik Vaselline - kakao lub wanilia więc na pewno sobie taki sprawię ;)

Reasumując - pudełko było spójne i trzymało się "turystycznej koncepcji" szkoda, że nie było wewnątrz takiej turystycznej kosmetyczki jaka była w wersji angielskiej glossybox byłoby to wspaniałe podsumowanie;)


A Wy co myślicie o moich boxach?
Mascara czy Masakra? FALSE LASH SUPERSTAR L'OREAL PARIS

Mascara czy Masakra? FALSE LASH SUPERSTAR L'OREAL PARIS

Ostatnio zrobiło się dość głośno wokół najnowszego "dziecka" wśród tuszów do rzęs od L'oreal Paris czyli False Lash SuperStar. Sama byłam go bardzo, ale to baaaaardzo ciekawa i nawet mocno się postarałam, żeby ją wygrać w konkursie organizowanym na fb wspólnie z L'oreal i Super-Pharm
 i udało się - tusz wraz  z eyelinerem w zestawie wylądował w moich rączkach;)

Zacznę od tego, że lubię się z tuszami do rzęs od L'oreal. Zdaję sobie sprawę, że jest to raczej jeden tusz w różnych opakowaniach jak robi to większość producentów, ale formuła ich maskar na tyle dobrze działa na moich rzęsach, że nie mam problemu z kruszeniem się tuszu i nieestetycznymi czarnymi kropkami na policzkach lub co gorsza z rozmazanymi plamami i odbijaniem na górnej powiece...

Dlatego przy okazji promocji -49% na tusze do rzęs w Rossku wydałam ponad 200zł na "konter" tuszy do rzęs tylko z tej firmy - a co na bogato :p jak szaleć to szaleć:D wypróbowując każdą szczoteczkę - żeby wybrać tę jedną , jedyną i znalazłam - Volume Million Lashes So Couture i SuperStar porównywałam właśnie do niej .




Superstar to jakby powrót do korzeni - czyli oldschoolowych maskar składających się z dwóch końcówek - jednej z białym "bazowym" tuszem oznaczonym "1" i drugiej "normalnej" z czarnym tuszem "2".

Tusz przez to jest znacznie dłuższy niż przeciętny i składa się z 2x6,5ml , natomiast So Couture ma 9,5ml całość czyli podobnie do przeciętnych maskar.

Obie szczoteczki SuperStar są to klasyczne "włochate"
Biała 1 - lekko okrągły stożek z wcięciem natomiast Czarna 2 - jest wygięta w łuk
So couture ma malutką sylikonową szczoteczkę.
Osobiście jestem zwolenniczką sylikonowych szczoteczek - mam długie i cienkie rzęsy dlatego zależy mi na dotarciu do jak największej ilości rzęsków, ponadto małe sylikonowe szczoteczki lepiej radzą sobie z dolną powieką.

Zadaniem "1" jest - volume , czyli baza ma nadać naszym rzęsom objętość
stan wyjściowy
po nałożeniu białej bazy - wygląda to strasznie jakbym spaliła sobie rzęsy - niezbyt apetyczny widok.
"2"  to szczoteczka modelująca ma za zadanie "superwydłużać i unosić" i tu nie jestem do końca zadowolona z efektu. "2" nie dawała sobie rady maskować bazy tak, że miejscami było widać białe punkciki plus na moich długich rzęsach pojawiał się efekt tzw. pajęczych nóg , którego nie znoszę w tuszach. Rzęsy są może lekko pogrubione, ale przez to wyglądają nienaturalnie jakby się poplątały. SuperStar nie radzi sobie z dolną powieką - musiałam się mocno nastarać za pierwszym razem żeby nie malować sobie policzka, więc tym razem od razu dół pomalowałam So Couture.

Po pomalowaniu drugiego oka So Couture:

Lubię So Couture bo daje efekt, o który mi chodzi - ładnie rozdziela rzęsy nie zostawia grudek i nie tworzy "pajęczych nóg" , dociera do każdego włoska oraz nie muszę męczyć się z warstwami - 2 machnięcia i koniec. Moje rzęsy po nim wyglądają naturalnie - jestem zwolenniczką "la no make-up look" czyli subtelnego podkreślania urody i ukrywania mankamentów (stąd moja miłość do BB).

Oglądałam w internecie zdjęcia dziewczyn, które mają krótkie i rzadkie rzęsy i stwierdzam, że SuperStar jest dedykowany właśnie takim osobom - wyglądały zdecydowanie lepiej niż moje rzęsy, faktycznie ładnie je unosił i zwiększał objętość więc - Panie z krótkimi rzęsami to coś dla WAS!!


Po za tym jakość standardowych tuszy L'oreal - nie kruszy się i nie rozmazuje.Pigment nie jest nietrwały ani zbyt sztucznie czarny, tusz nie jest jakoś "mocno mokry" - bardziej gęsta, ale nie sucha konsystencja, baza natomiast była bardziej płynna. Myślałam szczerze mówiąc, że pomimo tego, że jest biała na szczoteczce to na rzęsach będzie przezroczysta - pod tym względem SuperStar mnie rozczarował.

A co z Eyelinerem SuperStar?



Osobiście od pewnego czasu sporadycznie używam Eyelinerów z powodu tego, że mam makijaż permanentny i po prostu nie potrzebuję kresek jeżeli nie mam na sobie dużej ilości cieni. Za nim jednak go wykonałam to codziennie malowałam kreski eyelinerem z pędzelkiem lovely albo miss sporty i byłam bardzo zadowolona z ich a) ceny - 6-7zł b) pigmentacji - mocna, głęboka czerń i c) trwałości - nawet jeżeli nie były wodoodporne to cały dzień wytrzymywały bez rozmazania.

Liner SuperStar jest w długopisie i jego innowacyjnością w stosunku do standardowych pisakowych linerów  jest ruchoma końcówka. Przyznam się szczerze, że na początku jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić i szukałam w necie czym to się objawia , bo jedyne skojarzenie jakie miałam to takie, że kręci się w kółko wokół własnej osi. Jakoś ciężko było mi uwierzyć, że chodzi właśnie o to,bo nijak miało to pomagać w malowaniu kreski.

I wreszcie odkryłam - SuperStar "się łamie" przez co kreska nie musi być cieniutka, a może być znacznie grubsza.

Kreska może być także całkiem gruba, ale kiedy robiłam swatche to jeszcze tego nie wiedziałam ;p






Co mi się w nim podobało?


Właśnie to że w przeciwieństwie do moich "pędzelkowych" linerów mogłam robić bardzo precyzyjną kreskę tuż w linii rzęs i mogłam nim manewrować nawet w kąciki oczu i krecha nie była przesadna, a bardzo subtelna. Wymagało jednak trochę czasu zanim "pogrubiłam" ją na tyle żeby efekt mnie satysfakcjonował. I tu do chodzimy do:

minusów:
-to trochę czasu na odpowiednie namalowanie jest zdecydowanie niepraktyczne dla kogoś kto nie nabrał wprawy w obsłudze co przy porannym make-upie gdzie każda sekunda jest na wagę złota jest słabe
-w "pędzelkowych" linerach pigment jest mocniejszy - bardziej czarny niż czerń plus jest bardziej trwały (w SuperStarze niestety wymaga poprawki i jest większe prawdopodobieństwo , że się rozmaże - chociażby zwykłym mruaganiem,bo na powiekach też mamy gruczoły, które cały dzień pracują i produkują lipidową warstwekę ochronną .
-no i cena... - lovely bez promocji w Rossku kosztuje ok.6 zł a Miss sporty ok.7zł natomiast SuperStar liner ok. 47 zł bez promocji co moim zdaniem za taką jakość całkiem sporo...



Podsumowując: SuperStar w mojej subiektywnej ocenie nie jest dla moich rzęs - długie, cienkie, wyglądają po nim jak jakieś nadpalone krzaki ....Zdecydowanie lepiej wyglądają Panie z krótkimi rzęsami, wtedy spełnia swoje zadanie (tzn. tak mi się wydaje obserwując efekty u innych blogerek). Volume Million Lashes So Couture jest bardziej dla mnie odpowiedni i na pewno SuperStar nie zdetronizuje go w mojej kosmetyczce, zresztą Super i So Couture mają podobną cenę ok.60zł (ja swój WML kupiłam na promo w Rossku -49% i kosztował 26zł).  Opakowanie SuperStar jest stosunkowo ciężkie i dwuetapowe malowanie może doprowadzić do pasji, a nawet szewskiej pasji, bo tusz nie do końca kamufluje białą bazę, która niestety po aplikacji na rzęsach nie staje się przezroczysta. Maskara SuperStar to jak dla mnie niewykorzystany potencjał ,bo wydaje mi się, że lepszym pomysłem zamiast białej bazy byłaby bezbarwna odżywka - dobrze odżywione rzęsy też inaczej wyglądają przykryte tuszem, zresztą ten patencik mógłby naprawdę poprawić ich kondycję- wtedy byłoby to prawdziwe rewolucyjne rozwiązanie. So Couture ma dodatkowo piękny zapach - osobiście kojarzy mi się z czekoladą choć widziałam u innych kwiatowe skojarzenia;). Liner mimo precyzji jest dla mnie zbyt drogi i jego jakość jest niewspółmierna - niska trwałość, słaby pigment, duża czasochłonność.


A Wam jak się podoba SuperStar? Znacie może jakieś interesujące tusze godne polecenia?

Copyright © 2016 interendo , Blogger