L'BIOTICA -  BIOVAX LIMITED EDTION! CZYLI CO TO JEST SZAMPON MICELARNY? JAPOŃSKA WIŚNIA I MLEKO MIGDAŁOWE  I INDYJSKI JAŚMIN I MLEKO KOKOSOWE.

L'BIOTICA - BIOVAX LIMITED EDTION! CZYLI CO TO JEST SZAMPON MICELARNY? JAPOŃSKA WIŚNIA I MLEKO MIGDAŁOWE I INDYJSKI JAŚMIN I MLEKO KOKOSOWE.


 Czasem tak jest , że ulubiona marka robi Ci niespodziewany prezent  w postaci <LIMITED EDITION> . Jestem chora na punkcie limitek i dlatego zwariowałam kiedy zobaczyłam, że moja ulubiona włosowa firma - L'biotica wypuściła limitowane edycje maseczek i szamponów ;p.  Pomysł powiem szczerze przedni ;p , bo dodatkowo pikanterię robił fakt, że owe limitki dostępne są tylko w Rossmannie  co dodatkowo w moim wypadku podgrzewało atmosferę , bo stacjonarnie nigdzie nie mogłam tych cudeniek dostać ;p .  Mając jednak magiczne  moce ;p udało mi się je przyciągnąć do siebie ;p .


 "Czerwona" wersja zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu i moje serduszko zapałało do niej szczególnie - mówię oczywiście o "Japońskiej wiśni i mleku migdałowym" ;p . No chyba nie dziwi Was czemu ;p . Druga wersja czyli "Jaśmin Indyjski i mleko kokosowe" choć wydał mi się równie interesującą ciekawostką jakoś nie wzbudzał aż takiego szału we mnie ;p . Mimo to uważam, że szata graficzna zdecydowanie bardziej odpowiada stylowi Indyjskiemu niż Japońskiemu , ale mniejsza o to ;p. I tak mi się podoba i tak ;p , a na działanie nie ma wpływu żadnego xD . Na pewno miła odmiana w stosunku do standardowych opakowań. Ponadto w środku jest standardowo ukochany przeze mnie termocap - bo nie wyobrażam sobie Biovax bez nich! Lekkim rozczarowaniem był jednak brak próbeczki serum , które jest w starszych wersjach -dla mnie to taki symbol L'biotica , który jest za razem miłym gestem . No cóż nie można mieć wszystkiego ;p. 


Wersja czerwona pachnie jak dla mnie... pastą do zębów dla dzieci o smaku truskawkowym :D co wzbudza we mnie jeszcze lepsze bo dziecięce wspomnienia i zająca poziomkę xD :D . W pomarańczowej zdecydowanie czuję kokos . Oba szampony mają bardzo miłą perłowo-mleczną konsystencję , a maseczka trochę przypomina jogurt truskawkowy.  Interesujący jest fakt , że  zapach wiśni jest mocno wyczuwalny na .... mokrych włosach , zdecydowanie uprzyjemniając proces mycia .Miałam jak zwykle pozytywne doznania :) . Moje włosy lubią się Biovaxami od zawsze kiedy sięgam pamięcią i tym razem również nie rozczarowałam się :) . Bez  przeciążenia , bez przesuszenia i bez puszenia , ładny blask bez efektu suchej szczoty czyli to co lubię najbardziej. Nie byłam też jakoś super przylizana i bez objętości , więc całość na duży plus ( poza oczywiście dostępnością - mam nadzieję że serie wejdą na stałe! ) 


Limitowane szampony L'biotica są micelarne. Wiem co to jest płyn micelarny , ale byłam mocno zaintrygowana tym jak to ma działać w szamponie .Prawdę mówiąc podoba mi się już sama idea - szampon skutecznie myjący , ale nie podrażniający skóry głowy i niewysuszający delikatnych włosów. Micela to mikroskopijna cząsteczka , która "wyłapuje" i zamyka w swoim wnętrzu tłuszcz , który wypłukuje z wodą jednocześnie nie naruszając naturalnego hydrolipidowego płaszcza . Należy tu także zaznaczyć , że nowymi L'bioticami nie doznacie efektu "aż skrzypi i mimo to przynajmniej raz w tygodniu powinien być stosowany silniejszy detergent , nawet przy cienkich włosach. Uważam jednak , że są idealnym produktem do codziennego stosowania dla włosów zniszczonych , farbowanych i cienkich , bo na pewno stosowanie ich nie spowoduje nasilenia uszkodzeń do tego pozostawiają po sobie przyjemne choć ulotne zapachy. Ponadto cała seria proponuje ponad 90% zawartość naturalnych składników i oczywiście jest bez SLS. 


Kolejnymi L'bioticowymi nowościami jest  lekka odżywka w sprayu z serii Diamond oraz suplement , którego chwyciło mnie za "serce" motto na opakowaniu :D - czyli "beauty starts  from within" i muszę przyznać, że od razu zdeterminowało u mnie  regularne przyjmowanie. Preparat , który dostałam choć się nie spodziewałam to Skrzyp Polny Vitamin B complex . Już na starcie spodobało mi się, że jest w kapsułkach - wewnątrz oleista ciecz z lnianą nutką , którą czasem dodaje do masek w trakcie moich dni włosospa wzbogacając ich zawartość . Na jesień , kiedy dietka jest uboższa w składniki z górnej półki , a także dostęp do słońca jest dużo gorszy nie da się ukryć , że suplementy tego typu to podstawa - przyznaję , że nie stronię od nich . Chronią moje włosy przed nadmiernym wypadaniem , choć raczej nie mam z tym problemu mimo to nie lubię znajdować nawet jednego włosa odpływie ;p . 


Regenerująca odżywka w piance Gold Caviar  zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż pierwszy mój tego typu produkt . Mówię oczywiście o Pantene - miałam wrażenie , że po niej moje włosy są jeszcze bardziej przesuszone , choć powinny być zregenerowane i na starcie byłam trochę uprzedzona. No cóż prawdą jest , że liczy się pierwsze wrażenie , a niestety Pantene piankom dobrego piaru nie zrobił... Mimo to po użyciu Golda byłam pozytywnie zaskoczona , bo nie powtórzył feleru swojego no powiedzmy dalekiego krewniaka ;p . Lubię ją za wszystko  łącznie z tym , że jest idealna w podróży , bo nie muszę martwić się czy wyleje mi się zawartość w torebce i jest bardzo lekka. 

L'biotica czym jeszcze mnie zaskoczysz ?



BENTON  DEAR MY BEST FRIEND BAR .  CZYLI CO MYŚLĘ O MYCIU TWARZY MYDŁEM W KOSTCE?

BENTON DEAR MY BEST FRIEND BAR . CZYLI CO MYŚLĘ O MYCIU TWARZY MYDŁEM W KOSTCE?



MYDŁO MYJE USZY I SZYJE!!!

Hit mojego dzieciństwa ;p . Kto to śpiewał powiedzcie ? Zając Poziomka ? xD Nie pamiętam ;p . Od pewnego czasu przeżywam kilka dzikich fascynacji , które odkrywam u siebie xD . Kiedyś kupowałam tylko tony ubrań , aktualnie ubrań nie kupuję prawie wcale za to kupuję masę kosmetyków xD. Podobnie było u mnie z świeczkami zapachowymi - teraz jestem w stanie wydać 120 zł na świeczkę z Bath and Body Works... ( rozpusta!)  . Kolejny renesans przeżywają u mnie .... MYDŁA  w kostce. W łazience trzymam zarówno wersję płynną jak i zwykłą kostkę , którą wiem , że używam tylko ja xD . Mój MeNż  ma jakiś wstręt do tego typu mydeł, a ja osobiście mam duży szacunek , chociażby przez wzgląd na popularnego Białego Jelenia , który był dosłownie dobry do wszystkiego xD - plama na koszuli od buraczków - Biały Jeleń , masz skórę alergiczną - wypierz w Białym Jeleniu , dziecku karzą robić rzeźby na plastykę - Biały Jeleń ( o tak serio rzeźbiłam kiedyś w mydle i był to oczywiście Biały Jeleń xD ) . 


Dlatego kiedy Benton wprowadzając swój nowy produkt " DEAR MY BEST FRIEND BAR" ogłosił rekrutację testerów na swojej oficjalnej stronce <KLIK>  to stwierdziłam , że a co spróbuję szczęścia :D i w ten sposób jako jedna z pierwszych osób stałam się szczęśliwą posiadaczką nowiuteńkiej kostki ;p . Jeżeli chcecie poznać moje doświadczenia z kosmetykami Benton zapraszam Was <TUTAJ!>

DEAR MY BEST FRIEND BAR 

Długo zastanawiałam się nad tym czemu kostkę nazwano w ten sposób . Po zapoznaniu się z ideą wszystko stało się jasne. Zarówno opakowaniu jak i samo mydełko ma postać listu dla naszego najlepszego przyjaciela , którym jest ... Nasze ciało . Przypomina mi się  tym momencie wstęp do świetnej książki Stephanie Meyer " Intruz" ( tak ta sama co napisała "Zmierzch" xD ) - książka rozpoczyna się wierszem May Swenson "Ciało mym domem rumakiem i hartem . Cóż biedna pocznę kiedy je stracę?" . Chodzi o to , że mamy podarować swojemu ciału pielęgnację praktycznie doskonałą z najwyższej jakości składników : 


W składzie znajduje się , aż 8 rodzajów olei ( kokosowy , palmowy , rycynowy , grejfrutowy , macadamia, Shea  i ryżowy ) ,  dzięki których obecności skóra po oczyszczeniu nie jest ściągnięta a nawilżona i dogłębnie oczyszczona z sebum. Ponadto w składzie znajduje się papaina, puder kakaowy oraz bazylia , które mają działanie enzymatyczne czyli usuwające martwy naskórek , a także będące naturalnymi antyoksydantami  oraz miód znany ze swoich właściwości humektantowych i przeciwzapalnych. Całość możecie "rozebrać" na czynniki pierwsze w COSDNA  <KLIK>
 

DERMATOLOGICZNIE PRZETESTOWANE NIEPODRAŻNIAJĄCE NATURALNE MYDŁO


Bardzo podoba mi się dbałość Benton o szczegóły - na stronce <KLIK>  znajdziecie szereg dermatologicznych certyfikatów świadczących o tym, że produkt został dogłębnie przetestowany dermatologicznie i jest bezpieczny dla skór wrażliwych z tendencją do podrażnień i alergicznych. Osobiście bałam się, że będzie problem z papainą , bo poprzednio przy używaniu filtrów niestety , ale działa drażniąco na moją skórę , jednak w  tym wypadku nie było z tym problemów , podobnie nie działało dla mojej skóry komedogennie. 


DLA KOGO ?

Dear My Best Friend Bar jest przede wszystkim skierowane do osób z cerą suchą i delikatną mającą tendencję do ściągnięcia po oczyszczeniu . Jest idealna również dla osób z cerą tłustą ( zgodnie z zasadą podobne rozpuszcza się w podobnym więc ogromna ilość olei gwarantuje dogłębne oczyszczenie ) . Mydełko ma również właściwości lecznice - z łatwością rozprawia się z niedoskonałościami , martwym naskórkiem , bez efektu ściągnięcia , więc na pewno osoby z tzw. cerą problematyczną będą wdzięczne za jej udział :D . Z powyższego opisu łatwo wywnioskować , że jest dla całej rodziny xD .

MOJA OPINIA:

Warto chyba zacząć od tego , że Benton prosił o zrobienie zdjęć "przed" i "po" użyciu :p. Zacznę od tego , że nie mam zwykle problemów z cerą , ale wyraźnie było widać , że miałam "trudny okres" . Bardzo dużo pracuję , mało śpię , słabo się odżywiam i niestety , ale po wakacjach moja skóra potrzebowała niezłego kopniaka , żeby wreszcie powrócić do naturalnej równowagi.  Poniżej macie mnie 

PRZED  i PO:







Na zdjęciach wyraźnie widać , że "cosik" jest nie tak . Przede wszystkim walczyłam z zaskórnikami rozszerzonymi porami i zaczerwieniami po tzw. "niedoskonałościach w głębi skóry" . Mydełko oczywiście było jednym z elementów mojej pielęgnacji obok kwasów ( głównie AHA 7 power Liquid z COSRX) , witaminy C ( Klairs ) i wszelakiej maści maseczek z glinką ( innisfree jeju super volcanic) . Było niezwykle delikatne. Najlepiej było je spieniać na dołączonej siateczce , która była również pokrowcem na nie ( świetny patent muszę przyznać) . Pachniało całkiem przyjemnie - dla mnie głównie herbatą , ale nie zieloną tylko czarną :D  . Nie było jakoś super agresywne i spieniało się umiarkowanie . Stosunkowo wydajne - po miesiącu codziennego używania nadal mam 3/4 kostki , na szczęście nie jest "miękkie" i pod wpływem wody nie odkształca się. Tak jak pisałam wyżej miałam wątpliwości co do tego czy aby na pewno nie będzie irytujące ( papaina) , ani komedogenne ( ogromna ilość olei w tym shea) , ale nie zauważyłam tego typu rzeczy. Wielkościowo ma oczywiście rozmiary normalnej 100 g kostki dzięki czemu jest poręczną i nie wysuwa się z ręki. Na pewno nie jest to produkt "do transportu" ,zdecydowanie działanie "stacjonarne" w domowej łazience. :D .  Mydło z zasady jest zasadą :D więc należy pamiętać mimo to o dobrej tonizacji po użyciu , aby przywrócić skórze naturalne kwaśne pH ( pH skóry od 3,5 -5,5 ) . Na koniec muszę przyznać , że jest to jednak wersja dla pracowitych :D . Większość z nas jest zbyt leniwa , żeby trzeć mydło na siatce i je spieniać , jednak osoby , które są fanami naturalnej i Azjatyckiej pielęgnacji powinny spróbować, bo mydełko jest unikalne w swojej klasie :)


FROM ASIAN BEAUTY WITH LOVE!   OcH SHEET! NAGA PRAWDA O MASECZKACH W PŁACHCIE!

FROM ASIAN BEAUTY WITH LOVE! OcH SHEET! NAGA PRAWDA O MASECZKACH W PŁACHCIE!



Długo zastanawiałam się nad fenomenem Mask Sheet . Przecież to tylko kawałek tkaniny z wyciętymi oczyma i ustami nasączony czymś mokrym ;p . Wyczytałam na jakimś amerykańskim portalu, że ich fenomen polega na tym , że są fotogenicznie xD . Uśmiałam się z tego . Ale to prawda ;p. Sama mam na insta całkiem sporą galerię fotek w shiciakach ;p .

Tak bardzo długo krążyłam w tym temacie   i tak bardzo wiele przeczytałam i oglądałam "poradników"  w stylu - jak dobrze nosić mask sheet ,  które są najlepsze , jak zrobić swój własny mask sheet , jak inaczej można wykorzystać mask sheet , że w  końcu zgłupiałam .... Z drugiej strony się nie dziwię , że wzbudzają tyle emocji ;p . Sama jestem gorącą testerką wszelakiej maści shiciaków i jakoś się tego nie wstydzę. Całkiem sporo rodzimych blogerek stworzyło całkiem niezłe kompendia w tym temacie ( więc je dzisiaj tu umieszczę :D ) . Dzisiejszy post jest jakby "złożeniem" wszystkich ciekawostek w całość i wyłuskaniem kwintesencji tego hitu. Z całą pewnością jest  to jeden z Azjatyckich fenomenów , bo musicie wiedzieć, że mask sheet to nie tylko Korea , ale również Japonia, Tajwan i Singapur . Istnieje cała masa firm zajmujących się wyłącznie mask sheetami jak chociażby tajwański - My Beauty Diary , które są chyba najpopularniejszymi maseczkami w płachcie na świecie ( choć sama nie rozumiem cudu tej firmy , bo jak dla mnie to mega przeciętniaczki ;p )  . Jeżeli macie ochotę poczytać na temat "ewolucji" kształtu , faktury i składu maseczek tej firmy odsyłam Was do świetnego posta Fiddy Snail<KLIK>  . W internecie znalazłam informację, że w samej Korei jest ponad 100 tys. rodzajów mask sheetów! Ceny wahają się od 1$ (maski np. SkinFood) do 40$ za sztukę ( ekskluzywne maski Amore Pacific) . I już samo to powinno Wam uświadomić jak bardzo prężny jest ten rynek :D .


SHEET MASK - TROCHĘ HISTORII...

Tak naprawdę potrzebę powstania Mask Sheet zrozumie ten kto był w lecie w Korei - porno i duszno. Wiem byłam. I o ile w Polsce mask sheet jest po prostu przyjemnością o tyle w Korei wieczorami modliłam się o minutkę z  shicikiem dla odrobiny ulgi, a rozszalałe pory , które otwierały się jak pączki jęczały z odwodnienia. Początek przemysłu shitowego rozpoczął się w 2000 roku przez 3 firmy z tzw. road shopów - Missha , SkinFood i THE FACESHOP pierwsze mask sheety kosztowały 1000 WON ( coś ok. 3,30zł)  i były to zwykłe bawełniane płaty. Przełomem dla przemysłu mask sheet okazało się stworzenie przez firmę Genics Cell Derma "Hydrogel Mask Pack" znanej też jako Ha Yumi Pack (하유미 팩) , odkrycie okazało się przełomem i spowodowało  prześciganie się w innowacji masek w płachcie. Prawdę mówiąc wyczytałam , że Hyundai Home Shopping i GS Home Shopping zarobiły na tej maseczce ok. 10 milionów dolarów co otworzyło oczy innym firmom i  spowodowało lawinę maseczkową :D . Teraz maseczkę dostaniecie absolutnie do wszystkiego - nawet do biustu ;p . Kształty i faktury prześcigają się nie koniecznie składami , ale i grafikami ( i uważam to za marketingowy strzał w dziesiątkę ;)

                                                                                                                                                                                                                                 



MASK SHEET = MASECZKA W PŁACHCIE

To chyba wie już każdy :D . Raczej odkrywcza w tym temacie nie będę i nie mam ochoty jakoś Was czarować , że mam w tym temacie jakieś mistyczne wtyki :D , bo nie mam ;p. Nie pamiętam szczerze mówiąc jaki był mój pierwszy mask sheet , który założyłam na swoją twarz :D  .  Próbowałam też "naszych rodzimych" i tu stwierdzam - WIELKA BUBA . Szkoda kasy bo to shit. Dosłownie. Nasi rodzimi producenci totalnie się na tym nie znają . Maseczki są albo zbyt grube i się w ogóle nie trzymają twarzy , albo zbyt suche i też się trzymają ni ładu ni składu.  Aktualnie główne trendy maseczkowe opierają się na stworzeniu płachty idealnej . Producenci doszli do wniosku , że tak naprawdę serum , którym jest nasączona maseczka nie będzie działać dobrze, jeżeli podłoże na którym się znajduje będzie miało a ) słabą adhezję (czyli przyleganie do podłoża w tym wypadku skóra) b) będzie słabo przyjmować produkt  c) podłoże ma też zmuszać skórę do otwarcia oporów i przyjęcia jak największej ilości składników naturalnych .

DUAL LAYER MASKS

Czyli tak zwane maseczki dwuwarstwowe - klasyczna płachta jest powlekana folią , którą zapobiega przed parowaniem składników aktywnych , a także zmusza skórę do otwarcia porów . Muszę przyznać, że nie miałam jeszcze z nimi do czynienia i jestem ich bardzo ciekawa   widziałam, że tego typu maseczki mają w ofercie Mediheal oraz Banobagi i AHC. Co ciekawe dzięki Aliexpress możemy sobie zapewnić ten efekt w domu zakładając na zwykłą bawełnianą maseczkę - gumową :D ( o tak mam takie cudo w domu wygląda się w niej przekomicznie :D ) . Dzięki takiemu zastosowaniu maseczki możemy też przedłużyć noszenie mask sheet :p , a także poprawić wchłanialność .Szczerze mówiąc osobiście zbyt długo nie wytrzymuje w takim dual layerze - cera zwyczajnie nie ma czym oddychać ;D .

BEMLISES/CUPRA

Nie mogłam znaleźć polskich odpowiedników dla tych dwóch gagatków . Serio ;p. Jakieś głupoty mi wyskakiwały xD . Co ciekawe obydwa są materiałami pochodzącymi z bawełny. Bemlises jest włóknem jakby to powiedzieć ... beznitkowym? Wykorzystuje spójność na zasadzie wykładziny - bardzo dobrze przylega w kawałku do skóry i do niej przylega  zmniejszając tarcie jest mega miękki i przezroczysty na skórze ;p Cupra natomiast jest produktem na bazie lnu,  ale jest materiałem regenerowalnym - używa jakby to powiedzieć kleju do swojego połączenia , paradoksalnie dzięki owemu klejowi jeszcze lepiej przylega do skóry niż bemlises :D. Włókno bemlisowe do swojej produkcji wykorzystują maseczki Leaders z serii SkinClinic natomiast cuprowe : Claires oraz Jayjun

HANJI

Myślę, że te maseczki to kwintesencja Korei .  Hanji to tradycyjny papier Koreański uzyskiwany z morwy . Morwa ma właściwości antybakteryjne , a papier z niej uzyskiwany nie jest poddawany silnej obróbce jak inne bawełniane płachty dzięki czemu wykorzystuje naturalną biocelulozę z morwy. Problem polega na tym , że Hanji jest stosunkowo gruby w stosunku do innych bawełnianych płacht przez co gorzej przylega do twarzy.  Maski na bazie Hanji produkuje - Papa recipe oraz Soofee Bottisso.

ŻEL CELUZOWY.

Bardzo ciekawa technika pozyskiwania. Ze względu na fakturę jest to maska hydrożelowa ale tak naprawdę to celuloza zatopiona w fermentowanym płynie - Leaders tworzą je "z wodą kokosową" natomiast Innisfree z soi . W czasie procesu przetwarzania mikroorganizmy żelują ciecz dzięki czemu maska super przylega na twarzy pozostawiając niewielką przestrzeń między maską, a skórą . Co ciekawe tego typu produkt ma świetną retencję wody oraz serum ma okazję lepiej penetrować w głąb skóry .
    

3 TYTANI PRZEMYSŁU MASECZKOWEGO:

Znalazłam 3 firmy , które są uważane za najlepiej sprzedające się na świecie :D . Co ciekawe nie jest to My Beauty Diary xD 



LEADERS 

Z Leaders mam do czynienia od niedawna za sprawą KOKOSKLEP.PL . Koko jakiś czas temu napisała do mnie , że wprowadza nowe maseczki i czy nie mam ochoty ich przetestować . Nie wiedziałam wtedy, że mam oto i Świętego Maseczkowego Grala :D  . Firma ma 13 letnią tradycję  ( powstali w 2004r) , a swoją działalność   zaczęli od Leader Plastic Surgery & Dermatology Clinic początkowo wytwarzając kosmoceutyki  na swoje własne cele. Aktualnie Leaders to firma tworząca we współpracy z lekarzami z Seoul National University of South Korea .Firma zdobyła uznanie za stworzenie własnego materiału arkuszowego  - na bazie żelu celulozowego "woda kokosowa" (pisałam o niej powyżej)  . Aktualnie w sklepie koko <KLIK> trwa promocja -20% na wszystkie dostępne mask sheet ! W tym oczywiście Leaders :) 

 


MEDIHEAL

Ostatnio widziałam te maseczki na Cocolita.pl . Jakieś ich maseczki mam z Bomiboxa i czuję, że muszę otworzyć je w najbliższym czasie. Mediheal rozpoczynał jako maleńka firma produkująca tanie maseczki dla Olive Young ( koreański Rossmann ;p ) . Stali się sławni dzięki ich własnej  opatentowanej " NMF Aquaring Mask" . Sam mask sheet jest czarny i zawiera Quercus phylliraeoides,  który według producenta ma zadanie rozjaśniające , ale nie ma na ten temat żadnej pracy badawczej potwierdzającej jego skuteczność ;p . Nie mniej w składzie jest całkiem spora ilość niacynamidu oraz hialuronianu sodu zapobiegającym hiperpigmentacji.





SNP

To firma , która szybko wybiła się dzięki tanim maseczkom w płachcie sprzedawanym głównie na Gmarkecie ( koreańskie allegro ;p ) pod koniec 2000 roku . Byli pierwszą firmą , która zaproponowała nadruki na maseczkach i okazał się to marketingowy strzał w dziesiątkę - firma sprzedała  ponad 10 milionów sztuk ! 

WSCHODZĄCE GWIAZDY RYNKU MASK SHEET:



JAYJUN

Nazwa firmy pochodzi od znanej w Korei Kliniki Chirurgii Plastycznej . Stali się popularni dzięki czarnej maseczce "Refine to Shine" . Byli jedną z pierwszych firm , które połączyły maseczkę z serum oraz cleansing foam w jednym opakowaniu ( oczywiście w oddzielnych kieszonkach ;p ) 





PAPA RECIPE

Dzięki używaniu organicznych składników i papieru Hanji do produkcji masek stali się hitem na rynku i podbili serca klientów. Ich maseczka Bom Bee Honey Mask stała się szybko w 2016 r. najlepiej sprzedającą się maseczką  - podobno po otwarciu pachnie cudownie miodem ;p.


W ramach podsumowania powiem Wam, że osobiście najbardziej lubię cieniutkie maseczki , które lepiej mogą przylegać do twarzy . Mam dość duży problem z wymodelowaniem przylegania w okolicy nosa ;p xD , więc bardzo zwracam na to uwagę. Bardzo dobre są również maseczki hydrożelowe ze względu nie tylko na przyleganie , ale i również dlatego, że mam wrażenie najlepiej wchłaniają w siebie serum dzięki czemu większość jest w płacie , a nie w opakowaniu. Uważam też , że lepiej jeżeli płachta jest ZBYT duża i nachodzi nawet na w włosy , niż zbyt mała i nie dociera wszędzie. Jeżeli chodzi o "zawartość" rewelacyjne są maseczki "bąblujące", które świetnie oczyszczają pory i dotleniają skórę , a także te peelingujące. Moim skromnym zdaniem mask sheety w stylu "mud" , "clay" czyli zawierające papkę z glinką lub błotem są  słabe - zwykle zawartość błotka i glinki jest zbyt mała i w sumie nie robią nic oprócz ufajdania... Oczywiście nie muszę mówić, że uwielbiam maseczki z wszelkimi nadrukami , które faktycznie są fotogeniczne xD :D . Na koniec jeżeli macie ochotę pogłębić swoją wiedzę w maseczkowym zakresie zamieszczam Wam listę interesujących ( w większości króciutkich) filmików i posty zarówno w języku polskim jak i angielskim :).


FILMIKI I POSTY , KTÓRE POLECAM ŻEBY ZAPOZNAĆ SIĘ W DZIEDZINIE MASK SHEET :

Wielki przegląd masek w płachcie  cz. 1 <KLIK> i cz. 2 <KLIK> by Feeling Fancy 


 7 Sheet Mask you didn't know to exsted by KLOG <KLIK>
How to sheet Mask by SOKOGLAM <KLIK> 
10 Tips for using  a sheet mask  by SOKOGLAM  <KLIK>
4 Ways to hack your Sheet mask by KLOG <KLIK> 
Korean Skincare 101 :Sheet Masks by Morgan's Beauty Breakdown <KLIK>

10 super sposobów na wzmocnienie działania masek w płachcie by Kociamber w Podróży <KLIK>  
Maski w płachcie chwila przyjemności dla Twojej skóry by Beautikon <KLIK>
Sekret dobrze odżywionej cery - maseczki w płachcie by Azjatycki cukier <KLIK>
MELDVICI PREMIERA PIERWSZEJ MARKI POLSKO-KOREAŃSKIEJ . KOSMETYKI TAKIE, ŻE OH!

MELDVICI PREMIERA PIERWSZEJ MARKI POLSKO-KOREAŃSKIEJ . KOSMETYKI TAKIE, ŻE OH!



 No cóż muszę przyznać, że prawda jest taka, że pomysł organizacji Hello Asia vol. 2  przy gościnnym udziale ekipy Rare Beauty Market wziął się stąd, że dostałam cynk do Fancy ;p , że będą mieli własną markę kosmetyków naturalnych - MELDVICI i tak oto powstał Chocapic ;p. Chciałam być jedną z pierwszych osób , które będą miały przyjemność poznać te wyjątkowe produkty :D i się udało ;p .



Pozwoliłam sobie nazwać tego posta w sposób dowcipny ;p. Meldvici Kosmetyki  takie , że OH;p , bo uważam , że powinny mieć taką naklejkę reklamową xD . Meldvici to marka powstała przy udziale 3 przyjaciół w tym dwóch pochodzących z rodziny OH ( mówię o Inseong i Incheol Oh) pochodzących z Korei Południowej.  Zajęła aż 4 lata poszukiwania receptury idealnej oraz rok tworzenia różnych kombinacji , żeby skład był taki OcH ;p. ( między latami 2011-2016 ) , a od 2017 r. zaczęto produkcję ich produktów. Co ciekawe musicie wiedzieć, że aby "wgryźć się" w Meldvici musicie poznać rodzinę OH :D . Obaj bracia to Aromaterapeuci ;D i fascynaci naturalnych metod pielęgnacji . Musicie wiedzieć, że sami kiedyś cierpieli na trądzik i poszukiwali własnych dróg do jego zwalczenia stąd wzięło się też motto Meldvici:

MELDVICI BETTER THAN YESTERDAY


Cała prawda i tylko prawda składa się w tym, że Rare bardzo długo i dokładnie przygotowywał się do stworzenia własnych produktów. Powstały tysiące "próbek" , które nie spełniały ich oczekiwań , a kiedy już udało się stworzyć idealną recepturę , okazało się, że fabryki nie chcą produkować ich produktów , bo.... SKŁADY SĄ ZA DOBRE ... Kiedy wpiszecie w COSDNA Meldvici XX DEEP EMULSION doznacie ekstazy i objawienia bo oprócz JEDNEGO składnika wszystkie inne świecą się na zielono . Nie ma w nich dosłownie niczego za co skóra mogłaby Was nienawidzić :D . Nie ma parabenów , SLS-ów , sterydów , olei mineralnych i propylene glicol . Jest za to własny opatentowany przez Meldivici składnik - ETERNAL P , który składa się kompleksu  praktycznie samych na P składników xD ( propanediol , purifed water , hydrolized pea protein , phytosterol , lectin , olive oil , squalane , shea butter , cermide NP ) . 


MELDVICI XX DEEP EMULSION i SOOTHING MIST


Do tej pory powstały dwa produkty marki zamknięte w minimalistycznych opakowaniach z dozownikiem - wręcz bliźniacze ;p Gdyby nie napisy to łatwo można by się pomylić który jest  który , choć po psiknięciu wiadomo co jest co :D . Deep emulsion to bardzo lekki żelowiasty produkt , który bardzo szybko się wchłania oraz nie pozostawia na twarzy jakiegoś tłustego smalcu ;p , a pięknie ją ujędrnia :p , natomiast mgiełka jest tak naprawdę produktem działającym na zasadzie toniku , który przywraca skórze naturalne pH i przygotowuje skórę do przyjęcia następnych produktów pielęgnacyjnych lub makijażu. Całkiem nieźle współgrają z BB i podkładami ;p nie zauważyłam skrócenia świeżości lub rolowania. Mają piękne zapachy - w mojej opinii choć naturalne nie są drażniące i capią ziołem xD , Justyna stwierdziła, że pachną lasem i coś w tym jest :D . Oba produkty mają nawilżać , działać anty-aging i regenerująco. Składzik Soothin Mist w COSDNA  możecie przejrzeć <TUTAJ>


Na koniec muszę Wam powiedzieć, że czekam aż wreszcie będzie można dostać je w sklepie , bo kosmetyki są grzechu warte ;p i takie Oh xD .

ŚWIĄTECZNA WISHLISTA...

ŚWIĄTECZNA WISHLISTA...

 


Jest taki jeden dzień w roku kiedy mój portfel leży i kwiczy i ja razem z nim xD . I nie są to moje urodziny... Jest to święto w stylu altruistycznym , takie, w którym powinno robić się innym dobrze ( no dobra z podtekstem czy bez ...) , ale wszyscy dookoła powinni rzygać tęczą i ja razem z nimi ... Od wielu lat jestem wyznawczynią teorii , że najlepsze prezenty to seee robię sama xD . I staram się tego trzymać.

 Lubię kiedy ktoś mówi mi prosto z mostu co chce dostać ( patrz mój najstarszy brat ;p ) , lub takich co zadowolą się łatwizną w postaci żywej gotówki ( patrz mój średni brat ).  Są też tacy (jak ja ;p) co mają wygórowane potrzeby i są jak studnia bez dna - generuję średnio potrzebę co następna limitowana edycja .... Prawdę mówiąc moja własna osobista mamusia zapytała mnie dzisiaj co bym chciała dostać na święta - odpowiedziałam jej , że nową szafę do przedpokoju z IKEA i do razu poinformowała mnie , że jej mi nie kupi xD .

 Są prezenty , których na pewno nie dostanę w tym roku ( i nie sądzę, że przez najbliższych kilka lat ) jak np. po prostu  wolny dzień  od pracy w święta ( rozpusta w moim zawodzie) lub nowy dom ( aktualnie nierealne...) , albo też ... Albo nie powiem xD.W   tym roku zaczęłam pakować paczki w październiku xD. Są to prezenty w większości dla koleżanek blogerek ( bagatela aktualnie naliczyłam ich 20 xD i to nie koniec mojej pakowalniczej męki xD ) .

OD RAZU INFORMUJĘ OBDAROWANE , ŻE MAJĄ ZAKAZ WYSYŁANIA MI JAKICHKOLWIEK PREZENTÓW ZWROTNYCH !!! ( Karą jest ręka , noga i mózg na ścianie i to pewnie mój własny... ).

Jednak dosyć marudzenia , bo prawda jest taka , że lubię szykować prezenty xD . I lubię kiedy mnie to absorbuje :D , mam coś z małego dziecka xD .  

Swoją łiszkę podzieliłam na kilka "etapów" . Eh.. no taka już jestem xD

WERSJA DLA SROCZEK:

Łazi za mną Lilou... Przyczepiło się i nie chce sobie pójść ;p . Szczególnie naszyjnik z piórkiem i kolczyki z serii . Mam ostatnio fazę na serial "Lucyfer" xD i czuję, że ma to coś z tym wspólnego xD . Oprócz tego kręcą mnie klasyczne motywy kojarzone z Lilou i po prostu małe słodkie gwiazdki . Czuję głód kolczyków ... Sama nie wiem czemu xD .


KOBIETA OCZYTANA:

Jeśli się zna gust czytelniczy chorego ( Oezu napisałam chorego xD zamiast OBDAROWANEGO .... jest ze mną źleee...)  można mu sprawić naprawdę dużo przyjemności. Ja kocham książki. Zwłaszcza sc-fi , fantasy i takie ... o miłości :D ( sentymentalne ze mnie bydlę). Nie pogardzę również poradnikami - zwłaszcza książką Kasi Tusk o fotografii :D . Nowy Blade Runner 2049 zachwycił mnie tak bardzo ( zwłaszcza , że oglądałam go w 4 d z doznaniami organoleptycznymi :p )  , że przeczytałam wreszcie otrzymanego w prezencie Blade Runner Dicka . Książkę przeczytałam w jeden wieczór i była dla mnie hipnotyczna , oglądałam praktycznie wszystkie filmy na podstawie jego książek ( o tak raport mniejszości , next , władcy umysłów , pamięć absolutna  też jego :D ) i nie sądziłam , że książka będzie aż tak cholernie różna ... Złapałam bakcyla Dicka i chcę więcej - następnego w kolejności mam Ubika i Człowieka z wysokiego zamku. Musicie widzieć , że Dick w swoich imaginacjach definiuje nie tylko człowieczeństwo ale i Boga . Jego książki wzbudzają we mnie refleksję . Bardzo lubię polskich autorów fantasy i od dłuższego czasu mam ochotę przeczytać Jarosława Grzędowicza i jego "Pana lodowego Ogrodu" no i widziałam , że wydano wreszcie ponownie "dziennik Norweski" Pilipiuka. Widziałam też ciekawostkę w postaci nowych opowiadań ze świata "Wiedźmina" i wybrakowanego w mojej kolekcji Murakamiego - do tej pory nie wiem czemu nie dostał jeszcze Nobla?


 Z CYKLU "BABSKIE ZACHCIEWAJKI"

No bo jak inaczej nazwać świeczkę za stówkę z Bath & Body Works ? Akurat tę zachciewajkę zaszczepiła we mnie HeyItsAlexK , która przy okazji SoB kupiła sobie cały zestaw tych świeczek na potępienie i zaszczucie takich biednych duszyczek jak moja xD Portfel Lof37 to taka wersja sofcik , bo kiedyś marzyła mi się torebka z ich limitki z Reksiem , ale jakoś nigdy nie doszło do skutku <Chlip,CHlip> . To , że kolekcjonuje gadżety z Salor Moon wiadomo od dawna ;p , ostatnio jednak cierpię na jej pędzle ( zarówno te oryginalne bandai jak i te z aliexpress xD ) , a już o tym meteorytowym cudzie , którego nie mogę dostać na ebayu nie wspomnę ... choruję na ten gadżet haha. Podobnie jak za ładnymi unicornowymi pędzlami ;p , ale która duża dziewczynka nie chce swojego kucyka xD hahaha. Fetysz zakończę legginsami z kotem z Cheshire .Alicja w Krainie Czarów to ostatnio mój ulubiony motyw , a na punkcie kota z Cheshire mam lekką obsesysjkę i wierzcie mi kupiłabym obie pary bo kosztują całe 10$ na aliexpress gdyby nie fakt, że nie mam konta na alie i nie zamierzam go zakładać , ale myślę, że jest przynajmniej jedna duszyczka , która w moim imieniu zakupiłaby je dla mnie xD więc kto wie xD . Szczególnie te z niebieskim kotem ( ten uśmiech jest na całych pośladkach xD ) . Nie zmieściła się tu jeszcze czapka z daszkiem z uszkami micky mouse - też dziecko aliexpress xD .


LUKSUS NA KTÓRY MOGĄ SOBIE TYLKO POZWOLIĆ....

Są też rzeczy na , które długo się ślinię i na pewno jeszcze długo będę... Mówię o pędzlach Maxineczki xD .  No i nowym iPhoneX choć niedawno kupowałam 7 xD ( jednak zarówno 8 jak i X są dla mnie rozczarowaniem bo jak można nie zrobić różowego ?????) 



PO PROSTU KOSMETYKI ;p

Nie myślcie , że nie mam też ochoty na kosmetyki :D . Oczywiście , że mam haha jak zwykle :D .Nowa paletka z too faced "clover" sprawia , że dostaję kociokwiku :D . Mam ochotę na kalendarz adwentowy ;p . Ten z Sephory jest prześliczny jak cała świąteczna limitka ( chciałabym całą :D ) , kalendarzem z Douglasa też bym nie pogardziła :D . Kto by nie chciał prześlicznej gąbki konjac z unicornem ? Kremdelakrem ma ostatnio dużo rzeczy , które mnie kuszą :D , nawet świeczki zapachowe Yope mnie kuszą xD , a pędzle "mermaid salon" , z którymi nie wiedziałabym co zrobić to już w ogóle xD . Nówka sztuka paletka z Tarte ? Mam fazę na tarte :D chcę i pragnę jej w swoich zbiorach bo jak na razie mam tylko korektor ( boski ;p) . Jeżeli chodzi o mnie i korektory to zdecydowanie Kat von D jakoś najbardziej się do mnie uśmiecha xD .Mac mnie ostatnio zdenerwował - zrobił promocję -20% a w sklepie online , a  nie ma pomadek Nicky Minaj w jej opakowaniu ;( to samo się tyczy pięknych świątecznych opakowań w wersji złotej ;( .The Body Shop ma najlepsze żele pod prysznic na świecie - nic dziwnego że chcę całą świąteczną limitkę :D zwłaszcza żele :D . 



WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO AZJATYKÓW...

Myślę, że zakończę tym o to pozytywnym akcentem w stylu " me , myslef and I " , bo tak przynajmniej mój mózg nie straci na sprawności ;p. Narkotyki - Azjatyki ;p . Ramen . Pierwsze o czym pomyślałam to A'pieu & Marymond i ich piękne magnoliowe róże :)  . Następny jest piękny limitowany rozświetlacz z innisfree ;p ( jakby to rzec no prawie do zestawu z różami xD , aż ciężko uwierzyć , że to jednak NIE zestaw :D . Son & Park i jego bazy łażą za mną i nie chcą się odczepić - miałam już nawet do nich podejście gdyby nie fakt , że nie było ich w Olive & Young kiedy to Minti robiła mi zakupy :( . Mityczna witamina C z COSRX dostępna tylko u Charlotte i Sokoglam praktycznie do mnie krzyczy , ale cło, które zapłaciłam ostatnim razem skutecznie odstrasza to samo się ma w stosunku do nowej essencji z Neogen ;p Jeśli maseczka z Klairs jest tak samo dobra co witamina C z tej serii to jestem w niebie ;p.Wishtrend wypuścił ostatnio dużo kosmetyków , które mnie fascynują , a więc - niebieskie serum , migdałowy tonik  i puder enzymatyczny z zieloną herbatą - pragnę ich wszystkich :D . Moje Azjatyckie wypociny zakończę na płatkach hydrożelowych z Pettifee- ciągle mam je kupić i zapominam xD serio...



No dobra ... Na chwilę obecną nic nie przychodzi mi już do głowy zresztą bujam się z własnymi potrzebami już 2 h xD i jak zwykle ręce mi opadają nad moim hedonizmem-fetyszyzmem i masochochizmem xD .


BE LIKE SWAN BE LIKE SWANICOCO! KOREAŃSKA MARKA KOSMETYKÓW NATURALNYCH!

BE LIKE SWAN BE LIKE SWANICOCO! KOREAŃSKA MARKA KOSMETYKÓW NATURALNYCH!


No cóż jeśli chodzi o mnie to jestem noga w przypadku marek naturalnych ;p . Musiałbym się głęboko zastanowić nad wymieniem jakiejkolwiek xD  .  Jakoś nie jestem "eko" , "vege" itp.  i  w mojej opinii są tylko dwa uda - albo się "uda" albo się "NIE uda" . Jestem jednak dziką pasjonatką Azjatyków i przez swoją malutką obsesyjkę przez "przypadek" ( ale oczywiście wszyscy wiemy, że w życiu nic nie dzieje się przypadkiem ;P ) w moje rąsie wpadają czasem jakieś natural-Azjatyki ( znowu mojej słowotwórstwo ;p ) i tak jest w przypadku Swanicoco.


SWANS PROJECT

Swanicoco posiada dwa konta na insta - w wersji koreańskiej  i wersji angielskiej. Co ciekawe firma od czasu do czasu organizuje "swans project" -  wystarczy wówczas wysłać własne zgłoszenie i jeżeli spodobacie się Swanicoco otrzymacie paczkę z zestawem dobranym do Waszych potrzeb. Bardzo interesujący jest fakt, że przed zgłoszeniem należy dokładnie opisać swoje problemy skórne , a pracownik Swani dobrze dla nas odpowiedni zestaw - w moim wypadku był to Kevin :D . Sądzę, że nie jest to jego prawdziwe imię xD . Czemu ? Jeżeli nie wiecie w Azji zwłaszcza w Chinach i Korei istnieje "moda" na nadawanie sobie zachodnich imion w kontaktach z zagranicznymi klientami , po to żeby po prostu łatwiej się dogadać ;p. Azjatyckie imiona często są nie do wymówienia dla nas no ale swojsko brzmiący Kevin ( sam w domu xD ) Brian i Jessika to mamy nawet na rodzimym podwórku nadmiar co nie ? xD


O FIRMIE

Przechodząc do samej firmy. Swanicoco  powstało w 2005 roku i ich pierwszymi produktami były mydła ze składników nano-fermentowanych. Co ciekawe choć firma stale poszerza swoją ofertę o produkty ze składników fermentowanych i organicznych  oraz nadal ma w swojej ofercie mydła :D.  Aktualnie Swanicoco jest jedną z topowych NATURALNYCH marek w Korei Południowej . Firma kładzie duży nacisk na składniki wysokiej jakości pochodzące z całego świata ale jak to w Korei ;p kładzące nacisk na lokalne ;) .


FERMENTACJA - KLUCZEM DO SUKCESU.

Swanicoco postawiło nacisk na składniki pochodzące z fermentacji z kilku powodów. Po pierwsze chodzi tu o tradycję ;p - ukochane koreańskie <kimchi>  to nic innego jak sfermentowana kapusta ;D .  Po drugie w czasie fermentacji cząsteczki stają się mniejsze i łatwiej mogą penetrować  w głąb skóry . Po trzecie w trakcie tego procesu powstają całkiem nowe dotychczas niedostępne związki -aminokwasy i przeciwutleniacze  , które biorą udział w procesach naprawczych skóry . Co ciekawe Swanicoco używa nie tylko sfermentowanych ziaren, owoców i warzyw , ale również sfermentowane wyciągi , które wchodzą w skład 80%  produktów Swanicoco .


8x NIE

W kosmetykach Swanicoco na darmo szukać sztucznych barwników, aromatów ( to akurat wiem , bo wszystkie pachną w sposób bardzo ziołowy ), chemicznych środków konserwujących , sterydów , alkoholu , parabenów, benzofenonów i oleju mineralanego ( chyba udało mi się wymienić wszystkie 8? ) .  Firma kładzie duży nacisk na to ,aby produkty były jak najbardziej hipoalergiczne  i bezpieczne dla cer wymagających  , a także, aby w sposób jak najbardziej optymalny łączyły się ze sobą potęgując własne działanie. Ulubionymi wariacjami są te zawierające w składzie czynniki wzrostu EGF ( naskórkowy czynnik wzrostu) , FGF ( czynnik wzrostu fibroblastów) oraz peptydy białkowe. Swanicoco postawiło sobie za cel stworzyć doskonałe połączenie biotechnologii i tradycji.


SWANICO NATURAL BIO COSMETICS

Słowo "NATURAL" ma podkreślać przynależność marki do kosmetyków naturalnych , ekologicznych  czerpiących z tego co najlepsze ze składników pochodzących z całego świata - w tym z Francji , USA i Australii wybierając tylko certyfikowane składniki i zamykając  w eleganckich , często ekskluzywnych opakowaniach .  W aktualnym logo Swanicoco znajduje się kwiat piwonii , który ma symbolizować obfitość i elegancję . Nazwa Swanicoco ma oczywiście kojarzyć się pięknym Łabędziem - eleganckim , zwiewnym  oraz z ... KOKOSEM ( osobiście byłam świecie przekonana , że ma nawiązywać do Coco Chanel xD )  i właśnie dowiedziałam się , że "coco" po francusku oznacz słodycz xD . Firma stale pracuje aby stworzyć kosmetyki idealne dla wszystkich - zarówno kobiet jak i mężczyzn.Co ciekawe jeżeli kliknięcie <TUTAJ> znajdzie cały szereg certyfikatów , które posiada Swanicoco. Ponadto NIE testują NA ZWIERZĘTACH!


DR SYUL

Część produktów , które otrzymałam były pod pod szyldem dr. Syul , która jest jakby "gałęzią" Swanicoco zajmującą się tworzeniem maseczek oraz kremów BB . Trochę kojarzy mi się z dr. G choć to całkowicie inne marki ;p. Dr Syul. ma łączyć biotechnologię z oraz produkty pochodzenia roślinnego.  Maseczki są wykonane albo z ultracienkiej bio-celulozy , która doskonale przylega do twarzy ( bardzo mało jest tak idealnie dopasowujących się maseczek!) , albo z żelowych płatów . Na każdej znajdziecie informację po angielsku co jest głównym składnikiem ( w głównej mierze EGF/FGF , adenozyna , niacynamid oraz jakiś roślinny składnik) .  Muszę przyznać , że ogromnym hitem i zaskoczeniem jest maseczka w kolorze NIEBIESKIM - bio celulose soft coco peeling mask pack , bo peelinguje naprawdę :D . Pierwszy raz spotkałam maseczkę z peelingiem enzymatycznym. Rewelacyjna jest też Swanicoco golden time leap maskpack - hydrożelowa ze złotem o oraz czarna 2GF mix mask pack , które silnie regenerują.


POKAŻ KOTKU CO MASZ W ŚRODKU...

Po analizie mojego maila Kevin zaproponował mi linię silnie nawilżającą ( no bo to jest mój główny problem) , a przy okazji  minimalizującą pory.


Extra Hydrating Waterfall Toner i Emulsja to  oczywiście produkty , które mają silnie nawodnić skórę. Pachną oba bardzo ziołowo co niestety , ale w moim wypadku jest drażniące - nie przepadam za tą nutą. W składzie są składniki zarówno pielęgnujące ( mięta, żeń-szeń , piwonia, granat , lotos) jak i nawadniające - aloes i woda morska  ( choć nie jest wcale słony ;p) . Porównałabym oba do tonera  Klairsa jeżeli mieliśce do czynienia - lekkie nieco żelowiste konsystencje , choć toner jest przezroczysty , a emulsja biaława .  Szybko się wchłaniają napinając cerę ,bez efektu chemicznego ściągania , bardzo dobrze współdziałają z makijażem nie zmniejszając jego świeżości.

 W przypadku serum ściągającego pory przede wszystkim należy zwrócić uwagę na przepiękne metalowe opakowanie z przezroczystym okienkiem zboku . Chodzi oczywiście o to , żeby widzieć ile jest w środku - jaram się tym produktem :D . Daje efekt niesamowitego "smooth" i minimalizacji porów , warto więc używać go pod koniec pielęgnacji , kiedy wklepiemy wszystko co chciałyśmy, bo zamknie po prostu pory. Ocieka ekstraktami ziołowymi ( kamelia, oregano, mięta, portulanka, geranium itp.)  . Ma postać lekkiego żelu , ale bez komponenty wodnistej.


Muszę jednak przyznać , że najlepszym produktem jest  MULTI SOLUTION Triple V Ampule. Sam Kevin przyznał , że to jedno z ich najlepszych serum . Oczywiście w składzie posiada witaminę C pochodzącą z rokitnika zwyczajnego oraz tę z cytrusów , ponadto mamy tu witaminę B5 , niacynamid oraz adenozynę. Serum działa silnie rozjaśniająco oraz regenerująco . Ma bardzo lekką wodnistą konsystencję bez zapachu.


Z zagranicznych sklepów gdzie Swanicoco można dostać to :
w Polsce dystrybutorem marki jest SKIN79 


Copyright © 2016 interendo , Blogger