GRUDNIOWA LIFERIA OKIEM UŻYTKOWNIKA - Samuraj w wersji Oleeee!!!

GRUDNIOWA LIFERIA OKIEM UŻYTKOWNIKA - Samuraj w wersji Oleeee!!!


Stwierdziłam, że to by było śmieszne gdybym po raz kolejny po prostu pokazała Wam co było w grudniowej Liferia xD . Zresztą jeżeli jesteście takimi świrami jak ja na punkcie boxów to na pewno jak zobaczyliście tylko pierwszego posta na liście czytelniczej dotyczącej tego pudełka  to na pewno od razu przeczytaliście ;p . No co sama tak robię hahaha xD .  Zresztą wybieram sobie kogoś kogo akurat czytać lubię :D ;p

Dlatego czytając jakiś czas temu post na blogu Elfie na temat podsumowania listopadowej edycji doszłam do wniosku , że interesował mnie znacznie bardziej niż same posty "pokazujące" co jest w środku i zdecydowanie chętniej PRZECZYTAŁAM (zamiast po prostu przejrzeć zdjęcia ;p ) .

Mała rzecz ale jednak ważna :p

Kiedy "ogarnęłam" wzrokiem zawartość wiedziałam, że mi się podoba ;p - Jechało Azją z daleka hahaha :D co widać na załączonym obrazku.


Zacznę od nie kwestionowanego hitu i wielkiego zaskoczenia tego pudełka czyli nowej maseczki od Mizon <3 Dust clean up. Jeżeli mieliście do czynienia z maseczką Hannibala od SKIN79 ( a kto nie miał) , która nie dość, że czarna to jeszcze z każdą sekundą bąblowała jak szalona żebym po kilku sekundach nic nie widziała to jeszcze bardzo mocno przesuszała mi skórę i pozostawiała nieprzyjemne uczucie tarzania się w mydle to ten produkt jest do niego podobny z różnicami.

Co do maseczki Mizona to było bardzo pozytywne zaskoczenie - maseczki Mizona są prawdę mówiąc dla mnie mega przeciętne , więc sięgałam po tę bardzo sceptycznie - po prostu była akurat pod ręką xD . Nie przeczytałam opisu na opakowaniu tylko wyciągnęłam z opakowania i zauważyłam, że jest jakaś dziwna ... W miejscu dotyku zaczynała bardziej musować :D 

Tutaj mamy białą płachtę , która po nałożeniu daje mega przyjemny efekt lekkiego mrowienia po twarzy - jakby tysiące bąbelków wybuchało mi na twarzy :D . Jak połączyłam efekt razem z foreo luną mini doznałam ekstazy :D  hahah

Dużym plusem jest to , że efekt nie jest taki hardcorowo intensywny jak w skin i zdecydowanie lepiej działała na mojej skórze - bez podrażnień , przesuszenia , skóra doskonale oczyszczona, a bąbelki nie oślepiały mnie zabierając całą przyjemność z zabiegu :D

Zdecydowanie MÓJ HIT :D

W gratisie dołączono próbkę vita lemon peeling  i choć wiem, że większość dziewczyn go kocha to osobiście go nie znoszę  xD , ze względu na to, że się u mnie NIE sprawdza , ale bardzo miły gest ;p



Kolejnym Azjatyckim złotkiem prosto od Mizona jest ich żel Aloeswy 90% .  Generalnie jest to moje bodajże 3 opakowanie akurat tego produktu? Kocham aloes i stosuję go gorąco i namiętnie gdzie się tylko da ;p więc ten choć nadzwyczaj - MALUTKI to jednak praktyczny, bo zabieram go wszędzie gdzie się da w podróży. 

Aloesu jest 90% i jest to różnica wyczuwalna w konsystencji - w przypadku tych z Holika Holika ( mój nr 1! ) , SKIN79 czy Nature Republic ( który btw jest królem aloesowych produktów!) . Jakby to powiedzieć... Konsystencja jest bardziej spójna i przypomina produkty typowo żelowe - po wyciśnięciu z tubki mamy idealnego glutka ;D haha . Jest też różnica w zapachu i wchłanianiu - dłużej się wchłania i tworzy coś  rodzaju mini warstwy okluzyjnej w przeciwieństwie do tamtych, które po kilku sekundach wchłaniają się nie pozostawiając niczego. Niestety zapach jest średnio przyjemny , nie ma tu kojącego zapachu ogórka - jest sztucznie.

Jak dla mnie największą zaletą tego Aloesu jest opakowanie w poręcznej tubce . W podróży zajmuje bardzo mało miejsca i bardzo dobrze łagodzi przykre objawy związane ze zmianą wody i otoczenia ( też tak macie??? Jak gdzieś jadę od razu mam stado alienów na twarzy ;/// mehhh !!)


Avena choć dziecko z Hiszpanii w koncepcie ślimaczo-kolagenowo-azjatyckim :D . Przyznam , że stawiałam , że będzie moim hitem , ale jednak nie... 

Tylko koncept był Azjatycki (ślimak ) konsystencję porównałabym do himalaya herbs , a jest to parafino-porównanie. Mega ciężki , mega zapychający moją skórą , trzeba też przyznać , że jest ogromny , ale za to moja Mama nie narzeka xD . Ona jest moją totalną opozycją - uwielbia treściwe , ciężkie kremy ( widzicie co ze starszym pokoleniem zrobił krem Nivea :D ) . Do tego ma bardzo intensywny słodki zapach , który jest dla mnie mdły . Napisano w ulotce , że jest do ciała i rąk , ale powiem szczerze, że przy tak tłustej konsystencji i długim wchłanianiu to nie za bardzo...

Jeżeli jesteście fankami mega okluzyjnych produktów - to produkt dla Was , ja bardzo lubię lekkie konsystencje. Miło było jednak poznać samą markę, bo nigdzie nie widziałam jej u nas .


VG Professional  i ich prasowany róż mineralny to taka kropeczka nad i do korektora z poprzedniego miesiąca. Jestem osobiści fanką "SERII" i lubię mieć w swoich zapasach produkty w podobnych opakowaniach ( wiecie co się mówi - NIEszczęścia chodzą parami i ja chyba taka jestem - para nie do pary :D ) 

Mocna plastikowa kasetka , która ma nieco toporne , ale solidne zamknięcie ( przynajmniej nie otworzy się w transporcie ;p ) z lśniącym czarnym plastikiem  z tendencją do palcowania ;p skrywa w sobie podobnie jak w korektorze dwa odcienie prasowanego różu. Pędzelek do nakładania bardzo kojarzy mi się z tym z różu Bourjois :D niektórym może wydać się nieco szorstki , ale przekonałam się, że jest IDEALNY do zebrania róży , bo są bardzo zbite i ciężko było mi je nabrać na palec , żeby zobaczyć pigmentację.


Zresztą widać na załączonym obrazku bo tarłam jak na tarce , żeby zobaczyć odcienie :D . Jaśniejszy kolor to subtelna matowa brzoskwinia bez żadnych dodatków "glow", ten ciemniejszy to bardzie przydymiony róż, kolory ładnie ze sobą współgrają dając efekt konturowania ( o tak nawet róże można konturować hahah :D

Nie jest to produkt dla kobiet lubujących się w ruskich lalach :D . Bardzo delikatne dziewczęce wykończenie w stylu produktów koreański ( make-up-no-make-up) , dlatego dla mnie jest produktem dobrym choć przyzwyczajona do wszechogarniającego "GLOW" :D trochę mi tego brakuje ;p 


Skoro jestem w temacie kolorówki i to mineralnej opowiem teraz o mini-mineralnym cacuszku z Neauty Minerals , które skradło moje serduszko nie tylko mini opakowankiem ( nie wiem czemu , ale ubóstwiam mini produkty) to  i przeeeeepięknym bardzo subtelnym brzoskwiniowym kolorkiem - cudownie rozświetla oko w sposób elegancki i nienachalny . Dorobiłam się ostatnio bazy z ZOEVA więc wreszcie miałam okazję porównać jak to wygląda bez i z i różnica jest jak między mercedesem a fiatem pandą xD hahaha.


Na koniec skoro , żeśmy się wypielęgnowały i umalowały to trzeba to wszystko jakoś zmyć i tu mamy żel do demakijażu z tołpa - dermo face, physio .  Produkt bardzo mnie sobą zainteresował bo mam prawdę mówiąc mierne doświadczenie z tołpa.  Mam słaby dostęp do ich kosmetyków i chyba poza żelam do mycia twarzy kupionego wieki temu w biedronce nie miałam nic z ich produktów.


Ma faktycznie żelową gęstą konsystencję , ale nie używam go do usuwania makijażu za pierwszym myciem - od tego mam olej , stosuję go po umyciu pianką jako 3 mycie i tak się sprawdza dobrze. Nie radzi sobie niestety z wodoodpornymi produktami jak moje fasio :D ( Ale z nim to mało co sobie radzi tak naprawdę xD ) . Dużym plusem jest to , że nie podrażania moich wrażliwych oczu - nie puchną i nie wyglądam po nim jak Panda i przede wszystkim nie łzawią ani nie zamazują mojego wzroku. 


Całość pudełka w moich oczach wygląda bardzo dobrze. Nie zauważyłam tu "typowych drogeryjniaków" , które są plagą w shiny i beg  . Podobało mi się też , że jest i pielęgnacja i kolorówka i nawet demakijaż . Wszystko było utrzymane spójnie i praktycznie wszystko jestem w stanie wykorzystać więc - Liferia trzymam za Ciebie dalej kciuki!











LIFE IS BETTER WITH THE CAT!


MISSHA I FINE LINE FRIENDS LIMITED EDITION :D PARĘ SŁÓW O TYM JAK TO Z TYMI ZAMÓWIENIAMI Z ZAGRANICY JEST :)

MISSHA I FINE LINE FRIENDS LIMITED EDITION :D PARĘ SŁÓW O TYM JAK TO Z TYMI ZAMÓWIENIAMI Z ZAGRANICY JEST :)


O tak moi mili Państwo ;p Znowu zbombarduję Was "limitowanym" postem ;P. To jest ostatni. Serio. Serio serio ;p To znaczy do czasu aż znowu czegoś nie kupię , ale po tym jak ostatnio wściekłam się na Koreadepart na razie mam niesmak  i awersje. Oczywiście sprawa tymczasowa ;p . Chodzi o to, że ciesząc się jak głupi do sera z powodu upolowania w całkiem przestępnej cenie limitowanych paletek z The Face Shop z limitką Disney Princess ( no co chciałam być małą syrenką xD hahaha ) po tygodniu od zakupu i natychmiastowej płatności przysłali mi info "sorry we don't have this item" myślałam, że to jakiś JOKE! ( o tak prawie rozniosłam monitor i klawiatura paliła się pod moimi palcami ;p )

Missha Fine Line Friends to limitka do , której mam sentyment ;p Była pierwszą , którą naprawdę bardzo pragnęłam w stylu "MUSZĘ TO MIEĆ" ,po  naiwnych pytaniach naszego dystrybutora "czy  i kiedy będzie" i otrzymaniu informacji, że NIE będzie bo prawo UE nie pozwala ( Ehh..... ) . Lekko dałam seeee spokój , ale obwąchiwałam ebaya dzielnie ;p .

Ostatecznie na przełomie października i listopada BBcosmetic sprawiło cud -40% na całą kolekcję i przesyłka za freee to stwierdziłam - BIERĘ ;p hahaha . 

I tak postał chocapic ;p

To oczywiście nie jest wszystko ;p Starałam zachować się umiar i rozsądek i wybrałam tylko to co może użyję xD , albo ktoś jak rozdam xD . 

Z pomadek wybrałam tylko kaczusię bo ma kolorek pomarańczowy ;p , ale jak każda Azjatycka pomadka uwydatnia prawdziwy kolor ust :D .  Azjatyckie pomadki mają to do siebie, że bardziej mają pielęgnować usta i je nawilżać niż nadawać im kolor. Od koloru są tinty ;p 


Jak widzicie mamy tu tinto-stadko z misiem Brownie :D . Miałam trochę pecha akurat ten pomarańczowy ROZLAŁ SIĘ w transporcie i zalał pół paczki ;/ Niby fabrycznie zamknięty a chyba jednak nie całkiem co?

Bardzo lubię tinty , które mają głębsze podłoże historyczne :D . Barwnik pięknie "wżera się" w usta i nadaję bardzo trwały kolor .  Wiecie ten neonowy róż tak naprawdę przepięknie cukierkowo wygląda na ustach , a czerwień wychodzi bardzie jak krew :D . Tinty dają pewną dowolność - można używać solo , można pod pomadkę aby ją wzmocnić , ale tłusta pomadka zmniejsza trwałość barwnika , choć muszę przyznać , że daje interesujące efekty :D . 


Ten cushion to tak naprawdę róż :) Ciągle nie mogę się do nich przekonać , ale jakoś walczę ;p . Przyznam szczerze, że niespecjalnie przepadam za cushionami ;p Nie trafiłam jeszcze na swój nr 1 . Zwykle każdy jest dla mnie za jasny ;P Choć ta brzoskwinka jest piękna :D.


Paletki były w sumie 3 :) wersja z różami , wersja z pomarańczami i oczywiście brązy . Nie spodziewajcie się tu jakiejś super pigmentacji. Nie da się tym zrobić jakiegoś "super blendu" raczej powiedziałabym "hm" ;p . Ale jak macie dzieci ( nawet w wersji wieloletniej jak ja xD) to na pewno się ucieszą :D




Co do tuszu to mam jeszcze z kaczusią ale wywiało go gdzieś w moim kosmetycznym bałaganie xD . Sorry taki mamy klimat ;p . Tusze niby w wersji 3d i 4d i trochę różnią się szczoteczkami , ale jak dla mnie są sziciarskie.... ZA SUCHE!!! Po prostu  mam wrażenie, że są fabrycznie ZESCHNIĘTE . Nie jest to efekt tego , że były otwierane - przychodzą fabrycznie zafoliowane. Są po prostu suche z natury... 



Po poprzednim poście o limitkach dostałam od Was dużo pytań , na które nie byłam w stanie regularnie odpowiadać z powodu pracy , więc teraz póki pamiętam odpowiem Wam ;p. 

Generalnie z opłatami celnymi jest tak, że firmy bronią się przed tym, żebyśmy płacili za duże cła ( no wiecie tracą klientów ;p )  i nigdy mi się nie zdarzyło , żeby płaciła cokolwiek a zamawiam dużo ;p.  Sklepy omijają to pisząc na naklejkach "GIFT" i śmiesznie niską ceną typu 4$ wartość paczki. W środku po otwarciu nie znajdziemy też paragonu - tylko często wizytówkę sklepu lub podziękowania , no i oczywiście próbki. 

Dam małą radę - nie wracajcie do sklepów, które nie dają próbek. Zwyczajnie nie szanują Was . W kulturze piękna Koreii ogromne ilości próbek są na porządku dziennym nawet do jednej sztuki jakiejś pierdołki. 

Co  do rodzaju przesyłki - zwykle staram się żeby był to rejestrowana EMS albo Air Mail  , wybór zależy od ceny. Sklepy pokroju Koreadepart mają śmiesznie niskie ceny produktów z cholernie drogimi przesyłkami na których sorry ale oszukują - do wszystkiego co kupisz nawet maski w płachcie ZAWSZE doliczają 400g opakowania xD . Ceny wysyłki zaczynają się od prawie 10$ ( przy aktualnym kursie ponad 40zł .... ) Ktoś by powiedział niemożliwe? A jednak :D hahaha.  W realu jest to zwykły karton m albo celofan. Serio. Przesyłają często przedmioty w plastikowych workach ewentualnie owinięte folą bąbelkową (  rzadko jeżeli karton), ale prawdę mówiąc pakowanie daje dużo do życzenia xD , dobrze , że większość produktów ma "anatomiczne" folię , ale niestety nie zawsze i kilka razy zdarzył mi się basen na narodowym xD .

Czas realizacji też daje dużo do życzenia ... Jeżeli dostajesz maila od sklepu po tygodniu od zakupu , że szczaili się, że nie mają produktu no to słabo... Zwłaszcza, że po zapłacie dostaje się maila z automatu na następny dzień, że przesyłka w drodze - praktycznie wszystkie sklepy tak robią. Dlatego wysyłka idzie ok 3-4 tygodnie , kiedy z ebaya 2  - i to jest moim zdaniem faktyczny czas transportu z Koreii. 

Ze sklepami też jest tak , że rządzą się swoimi prawami w stosunku do cen . Naprawdę wolna amerykanka , rozpiętość potrafi być kosmiczna zwłaszcza w sklepach jak BBcosmetic i Jolse gdzie cena wysyłki jest jakby w cenie przedmiotu i różnice w stosunku np. do Koreadepart np. za cushiony potrafią sięgać 12$ !!! Często też szybciej dostaniecie coś na ebayu niż w sklepie firmowym xD hahaha.  Słabo uzupełniają brak nawet dobrze chodzących limitek .

BBcosmetic daje bardzo dużo próbek  , a nawet miniaturki marek luksusowych jak Laneige - dostałam miniaturkę ich esencji co mnie mocno zaskoczyło ;p . 

Powiem też szczerze z autopsji xD , że nie warto "srać się" i poczekać aż będzie o taka właśnie jak powyższa promo ;p - tak naprawdę tylko wtedy warto kupować :) Część produktów nie jest warta zakupu  i niestety ale to okazuje się po przyjściu. Sklepy , które często mają dość spore przeceny to właśnie : BBcosmetic, Jolse , Wishtrend , Yesstyle , Etudehouse i Koreadepart. 

Jak macie jeszcze jakieś pytania to piszcie :) chętnie odpowiem :D

Na koniec muszę Was załamać xD . Zirytowana komentarzem jednej z czytelniczek pod  muszę wyznać Wam , że NIE  wszystko co tu pokazuję jest dobre i NIEstety ale mam brak w Azjatyckiej Pielęgnacji xD 

I wiecie co?
Stwierdzam , że chyba właśnie o to chodzi :D Ciągle się doskonalić i czegoś szukać ;) Inaczej pisanie bloga na jakiś temat nie miałoby sensu :D hahah.

CYTUJĘ ZAMIESZCZONY KOMENTARZ: ( autorka komentarza 3 razy zmieniała koncepcję i kasowała - najpierw miałam "małe" braki a w wersji NIEskasowanej  JUŻ tylko braki hahaha )
"Bioaqua to firma, która podrabia kosmetyki innych firm. Stąd też opakowania przypominają znane nam kosmetyki. Na aliexpress te "kosmetyki" kosztuja po ok. 10zł a niejedna Polka już się na nich przejechała gdy po uzyciu twarz pokryła się krostami i rumieniem. Oto przykład: oryginal bubble mask od elizavecca i jest bubble mask bioaqua. Pudełko identyczne, tyle tylko, że bioaqua kosztuje ok. 12zł i uczula, pokrywa twarz rumieniem, natomiast oryginal kosztuje ok. 50zł i naprawdę jest warty kupna. Więc radzę się zastanowić przed użyciem tych "kosmetyków". Bardzo lubię Twój blog, ale teraz wiem, że nie wszystko co tutaj pokazujesz jest dobre i niestety masz braki w wiedzy o azjatyckich kosmetykach. "


LIFE IS BETTER WITH THE CAT!


BIRTHDAYBOX CHRISTMAS EDITION czyli o tym jak urodziny można mieć przez cały rok :D

BIRTHDAYBOX CHRISTMAS EDITION czyli o tym jak urodziny można mieć przez cały rok :D



Jestem typem kobiety, która wychodzi z założenia, że najlepsze prezenty robię sobie sama ;p . No co  jestem szczera - powiedzcie same ile dostałyście w życiu niewypałów przy, których musiałyście robić dobrą minę do złej gry - bo wypada :D hahahaha.  Wiem , wiem co czujecie - " O jeny jakie ładne!" i szeroki ( a nawet zbyt szeroki bardziej jak reklama pasty do zębów ;p ) uśmiech :D . Dlatego lubię sobie sama lajsnąć coś "ku pokrzepieniu serc" ;p - tak co by portfelowi nie było smutno :D

Jakoś tak się złożyło, że ostatnio moim ulubionym social media jest instagram :D . Pewnie dlatego, że przejrzenie zajmuje te nieliczne momenty kiedy mam czas  i szybko sobie lukam co tam ciekawego warto sobie zgapić ;p Dzięki niemu  odkryłam nowy boxior na naszym rynku czyli BIRTHDAYBOX. Box nietypowy , ciekawy i mam wrażenie, że jest właśnie tym czym chciał być inspired by ale mu nie wyszło xD ( o mojej totalnej "histerii" z tym krewnym shiny możecie poczytać na początku mojej błogo-kariery , bo zwyczajnie niczym chomik biegnący w kółku napędziłam się na te bzdetne inspired , że szok... ) . Inspired wspominam ze wstrętem i niesmakiem , ale być może dzięki nim właśnie interendo obrała idealny dla siebie kierunek? ;p 


Wracając do meritum. B-dayboxa ideą  jest obdarowywanie kogoś na kim Nam zależy. Mamy do wyboru trzy warianty "smakowe" - basic, premium i EXTRA ( 99zł-149zł-239zł  + 15zł koszt wysyłki) . Do pudełek możemy poprosić o dołączenie spersonalizowanej karteczki a ekipa zajmie się kompozycją i doręczeniem :). Strona ma dodatkowo nie tylko wariant Polski ale i English :D

B-daya można też ( patrz interendo ;p ) można kupić sobie samemu i tarzać się ze szczęścia ;p hahaha. 


Czemu?

Może zacznę od tego , że wszystko jest BOSKO zapakowane . Dosłownie niczego w nim nie brakowało ;p  - sianko - BYŁO! , prześliczne świąteczne confetti ( wiecie gwiazdki i te sprawy ;p) - BYŁO , wizytówka , WKLEJONA karta ze szczegółowym opisem , świąteczna organza w gwiazdki - WSZYSTKO BYŁO! Było nawet zamknięcie firmową naklejką , nie wspominając o tym , że box przyszedł w idealnym stanie. TO ROZUMIEM!

Akurat to , które tu widzicie to limitowana edycja świąteczna , ale wiem , że jest planowana walentynkowa ( a kupię , kupię ;p ) . Wewnątrz 10 produktów z kategorii " babskie sprawy" ;p tak bym nazwała . Udało mi się je wyhaczyć za 199zł + przesyłka za free ( tak mieli promo to jakże było nie brać  ;p ) 

Co do samej zawartości - to szacuneczek :) Bardzo przemyślane składniki i do tego tak jak każda z nas lubi - NA BOGATO ;p . Skusiłam się bo zobaczyłam nawet stadko Azjatyków ( hahah ;p ) w tym PONY EFFECT! ( mrauuu.... ) 


Poniaczowa pomadka w kolorze ( jak miło!) pomarańczowym zdobyła moje serduszko ;p .  Jak wiecie dystrybutorem Pony Effect jest Memebox , a dranie nie mają wysyłki na Europę ( A MIELI!) , ale powiem Wam, że zobaczyłam ją dopiero jak box przyszedł ( hahahaha xD ) . Wiecie podglądywałam ;p na insta innych blogerek co tam było ;p i nie odnotowałam ;p . Dlatego mocno się ucieszyłam tym widokiem ;p

Potem dalej idąc tropem Azjatyków zobaczyłam maseczkę Beauty Diary ( no ba ;p )  i serum , które swoim wyglądem z daleka razi podobieństwem do Estee Lauder ( prawda?) , a wcale nim nie jest ;p . Serum ma lekką żelowiastą konsystencję , która przypomina mi lotion hada-labo  , ale ja takie wynalazki lubię ;p 


Potem obczaiłam szybciutko rzeczy z cyklu intelektualno - relaksacyjne :D czyli planer dzienny ( no tu była mała skucha bo wewnątrz karta kalendarzowa z  2016 r. ;p , ale to się wytnie ;) 


Herbatka do tego ( Wiśnia i Rum - mamy tu jakiś piratów chcących z nami śpiewać szanty ? )


Prześliczna złota zakładka do książki w kształcie piórka


Nie wiem czemu ale chyba nie zrobiłam zdjęcia bardzo ciekawemu gadżecikowi - małemu power bankowi , który jest idealny do torebki i ładowania telefonu ( widać go na pierwszym zdjęciu kształtem przypomina czarno-złotą pomadkę :D .

W skład B-daya wchodzi również Make-Up Eraser czyli myjka będąca kuzynką naszego glow'a  :) , ale w zdecydowanie ładniejszym dizajnie - MADżENTA!



Ładna paletka cieni z kolorami brązów i szarości dla każdego ( o tu się łapnął nawet power-bank ;p ) 


I na koniec malutka jednorazowa ampułka do włosów prosto Australii :)



Podsumowując dawno nie byłam tak zadowolona z komercyjnego boxa :) B-day sprawił , że czułam jakbym miała urodziny ( znowu ;p osiemnaste hahaha :D ) . Pomysł ciekawy - choć mogłoby się wydawać, że banalny ( tylko czemu jeszcze nikt takiego nie miał ;p ) z perfekcyjnym wykonaniem ;p . Już ostrzę sobie ząbki na edycję walentynkową , a w marcu sama mam urodziny ( tak seee kupię a jakże! i to wersję EXTRAAAA! )

I co myślicie warto?






LIFE IS BETTER WITH THE CAT!

TOO FACED PART 2. GIVEWAY 10.01 - 02.02.2017r.

TOO FACED PART 2. GIVEWAY 10.01 - 02.02.2017r.



Jedno rozdanie się kończy to drugie można zacząć ;p 
To jest podobne do poprzedniego :D Czytaj do wygrania również limitowana i również NIEdostępna paletka z świątecznej edycji Too Faced - Christmas in New York :) 3 paletki w Grand Hotelu wraz z  miniaturowym tuszem do rzęs Better than Sex. 

Będę szczera i powiem , że ta jest nawet lepsza od poprzedniej ;p

Zasady identyczne jak poprzednio :)

Po prostu wylosuję kogoś :) 

Liczy się bycie obserwatorem i zgłoszenie w komentarzu pod spodem :) . Można też zwiększyć swoje szanse udostępniając w jak największej liczbie social media i/lub like'ować moje socialowe profile :) . Wszystko to zwiększa Wasze szanse na wygraną paletki :)


- TRZEBA BYĆ PUBLICZNYM OBSERWATOREM BLOGA INTERENDO.BLOGSPOT.COM -> KLIKAMY NA GADŻECIK Z BOKU ;) 

- MIŁO MI BĘDZIE JEŻELI UDOSTĘPNISZ INFORMACJĘ O ROZDANIU GDZIE SIĘ DA :D


-  DODATKOWO MOŻNA:
- OBSERWOWAĆ MNIE NA INSTAGRAMIE: 
-INTERENDO <KLIK> - opcjonalnie + 1 los 
-  LUBIĆ NA FB PROFIL INTERENDO - klik  - opcjonalnie +1los
- SUBSKRYBOWAĆ MNIE NA yt + 3losy  <KLIK>
- Za każde udostępnienie na social media ( fb, google + , insta , yt , blogroll  , banerek itp. dodaję + 1 los im więcej socialek tym lepiej ;D ) 



-  W KOMENTARZU POD POSTEM KONKURSOWYM NALEŻY ZAMIEŚCIĆ KOMENTARZ WEDŁUG WZORU:

Obserwuję jako:
Lubię fb INTERENDO TAK/NIE jako ( imię i pierwsza litera nazwiska) -
Obserwuję interendo na instagramie TAK/NIE jako: 
UDOSTĘPNIŁAM informację o rozdaniu TAK/NIE 
LINK DO UDOSTĘPNIENIA (jeżeli udostępniłaś):


WARUNKIEM PRZYSTĄPIENIA DO ROZDANIA JEST BYCIE PUBLICZNYM OBSERWATOREM BLOGA INTERENDO.BLOGSPOT.COM ZAMIESZCZENIE KOMENTARZA WEDŁUG WZORU POD POSTEM KONKURSOWYM I ODPOWIEDŹ NA PYTANIE!



Regulamin " TOO FACED PART 2 GIVEWAY" 

1. Organizatorem rozdania jest właściciel bloga interendo.blogspot.com. 
2. Produkty są nowe i nieużywane. Nie ma możliwości wymiany nagrody na ekwiwalent pieniężny.
3. Koszt wysyłki pokrywa organizator rozdania. Wysyłka tylko na terenie Polski.
4. Aby wziąć udział w rozdaniu należy być osoba pełnoletnią i spełnić powyższe zadania konkursowe.Jeżeli nie jesteś osobą pełnoletnią, ale masz zgodę rodzica/ opiekuna również możesz wziąć udział ;)
5. Rozdanie trwa od  10.01.2017 do 02.02. 2017r. do 23:59, zgłoszenia wysyłane po terminie nie będą brane pod uwagę. 
6. 1 zwycięzca zostanie wybrany spośród poprawnych zgłoszeń. 
7. Wyniki rozdania zostaną ogłoszone na blogu w terminie do 7 dni od daty zakończenia przyjmowania zgłoszeń. 
8. Czekam na odpowiedź 3 dni w celu uzyskania danych do wysyłki. Jeśli nie dostanę odpowiedzi w terminie, wybieram jeszcze raz. 
9. Nagroda nie podlega wymianie na żadną inną ani na jej równoważność pieniężną. 
10. Organizator zastrzega sobie możliwość wprowadzenia zmian w regulaminie w wyjątkowych sytuacjach. 
11. 1 osoba - 1 nagroda .
12. Zgłoszenie do rozdania jest równoznaczne z zapoznaniem się i zaakceptowaniem niniejszego regulaminu oraz na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z Ustawą o Ochronie Danych Osobowych (Dz.U.Nr 133 pozycja 883). 
13. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 roku Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami).


BUZIAKI :*** I POWODZENIA!


LIFE IS BETTER WITH THE CAT!
POZNAJ DYSTRYBUTORA AZJATYKÓW SWEGO! S jak SINGASHOP.PL bo król dżungli jest tylko jeden !

POZNAJ DYSTRYBUTORA AZJATYKÓW SWEGO! S jak SINGASHOP.PL bo król dżungli jest tylko jeden !

Postanowiłam , że nabiorę trochę rozpędu i podkręcę tempo  ;p Mam dość sporo postanowień w tym roku i oprócz standardowych bzdetów typu "schudnę" , będę "młodsza", zamiast 500 plus będę 18+ ( o pardon tak się nie da już jestem 18+ na 500  nie mam jakoś ambicji no  chyba, że fiata 500  xD ) to mam też takie poważne i realne do spełnienia ;p . Czytaj  w związku z moimi blogo-fetyszami ;p . 

Mam takie zaległości , że aż mnie to złości ;/ - no proszę nawet nie czuję, że rymuję ;p W grudniu przyszło kilka ciekawych boxów do mnie i choć bardo starałam się ograniczyć z zakupami to jednak jakieś zrobiłam  ;p ( pod koniec listopada  - hahaha jeszcze do grudnia się nie zalicza , oszukałam system ;p ) i zasypało mnie świątecznymi prezentami od Was . I tak oto tu mamy NIEalfabetycznie bo z końca  ale jeden z bardziej sympatycznych sklepików z Azjatykami :) 

Mówię o Singashop.pl :) . Singa jak zauważyliście ma w logo lwa , czy Singa nie kojarzy Wam się z Simbą z Króla Lwa ( nawet nie wiecie ile razy wyłam na tej bajce ;( ) ? Przy zakupach z Singa się raczej nie płacze a jeżeli już to racze ze szczęścia ;p . Ja zawsze cieszę się jak dziecko kiedy przychodzi do mnie paczusia z czymś milusim ( na kilka takich czekam ;p) . 

Singashop.pl to sklep mimo wszystko jednak stosunkowo młody pojawił się jakoś w pierwszym kwartale 2016 r. i przypadł mi do gustu nie tylko przyjemną dla oka szatą graficzną ale też mimo , że skromnym ale bardzo przemyślanym asortymentem. 

CO STOSOWAŁAM ZE SKLEPU  NA WŁASNEJ SKÓRZE?

Zaczęłam od serii Argan Essential z Nature Republic , bo po pierwsze na starcie Singa miał na nią korzystną promocję , po drugie - słabo u nas z dostępnością produktów tej firmy i po trzecie .... Lubię włosomaniaczyć ;p . O całości pisałam <TUTAJ!> . Z perspektywy kogoś kto zużył dwa opakowania tej maski powiem , że jest świetna i rewelacyjnie sprawdzała się na moich włosach - były mięsiste , dobrze dociążone , a NIE przetłuszczone. Drugie opakowanie stosowałam tylko do  niedzieli do włosów, bo zwyczajnie szkoda mi jej było ;p .



Na Hello Asia :) Singa przeznaczył dla każdej z nas zestawy SKINFOODowych maseczek ( dostaną oddzielnego posta bo to jest temat rzeka! ) , a także mask sheety z tony moly i mgiełki aloesowe również z Nature Republic. Kocham aloes , więc ta mgiełka nie mogła się NIE sprawdzić zwłaszcza, że w składzie ma aż 92% aloesu!  Stosuję ją na włosy , bo w moim wypadku nic tak dobrze nie chroni moich włosów przed utratą wilgoci jak aloes , mgiełka delikatnie nawilża włosy i przygotowuje do nałożenia na nią oleju , aktualnie to mój produkt numer jeden :D , bo włosy po niej nie są ociekająco mokre jak po żelu aloesowym i nie mam uczucia wychłodzenia w te mrozy brrrr.... W lato zapewne świetnie będzie się sprawdzać dla łagodzenia po słonecznych podrażnień i przywrócenia skórze wilgoci. 

Maseczki z Tony moly... No kurcze znowu... choć wiecie , że NIE przepadam za toniaczem to nie mogę im nic zarzucić. Są jak najbardziej - DOBRE w swojej klasie i cenie . Mają ładne kolorowe opakowania z graficzną szatą przedstawiającą dany "magiczny składnik"  - nic dodać nic ująć . Po prostu solidne Koreańskie Maseczki :D . To co podoba mi się w nich najbardziej to fakt, że są serią ;p Na każdy dzień można wziąć inną :)


Na koniec moje trzy najnowsze nabytki z Singashop czyli peeling enzymatyczny Pinapple ze SKINFOOD , odżywka do włosów Silk Scarf z Etude House no i ten mały uroczy tanuki ( szop ;p ) to nic innego jak płatki pod oczy jeeee :D . 


Silk Scarf to tylko ułamek -taki tyci tyci tyci mallluuuutki całej serii Scarf z Etude House. Wzięłam ją ze względu oczywiście na sweetaśne opakowanie ;p Takie kobiece kolorki i dizajn sprawiają , że chętnie się sięga po dany produkt. Opakowanie z standardową objętością 200 ml ma kremową konsystencję o przyjemnym zapachu.W składzie oczywiście głównie proteiny - a jakże. Sam producent określił , że jest to produkt , który powinien być używany maksymalnie dwa razy w tygodniu i potwierdzam . Jeżeli użyje się go zbyt często powoduje obciążenie włosów i powstawanie smalcu na głowie ;p . Ale za to użyty od czasu do czasu przepięknie wygładza łuskę włosa i nadaje blask . W Singa jest jeszcze dostępne serum z serii - ciekawe jak się sprawuje. 


A teraz :

Hahaha tyle tytułem wstępu o anasowym peelingu :D Muzyczkę dostałam o Nataszkowca :D hahah . Skinfoodowe dziecko ma lekki zapach anasa i konsystencje gęstego żelu. Działa oczywiście jak większość peelingów enzymatycznych czyli po prostu nakładamy i masujemy - z końcowym efektem kulkowania :D . Nie jest to jakiś produkt drażniący skórę raczej powiedziałabym , że jest dobry w swoje klasie :)


I mój ostatni "przyjaciel" ;p czyli złoty szop pracz :D. Gold Racoony z Secret Key na tle innych zestawów płatków pod oczy wyróżnia się nie tylko nietypowym kształtem a nawet dodatkowym plasterkiem typu "patch" ,ale też tym , że płatki można roztopić pod wpływem ciepła tak żeby wykonać z nich  płynną masę którą można wykorzystać albo jako składnik innych domowych mikstur ^^




Korzystając z plasterków  zauważyłam , że wymagają nieco innego ułożenia niż standardowe łezki - trzeba ustawiać je pod większym kątem , są lepiej nasączone niż większość płatków , dzięki temu łatwiej je od siebie odseparować i mniej się do siebie kleją , ale też łatwiej zjeżdżają z twarzy. Mają bardzo delikatną błoniastą strukturę i jest ich przede wszystkim dużo więcej - łącznie 90 sztuk.  


SKLEP O SOBIE  - wszelkie informacje dostępne w zakładce "FAQ" ) , brakuje mi tu strony takiej "o nas" - lubię czytać na temat powstania sklepu , skąd wziął się pomysł itp. :)

RODZAJE DOSTAWY:

Wysyłka Kurierska ( K-EX) lub Paczkomaty Inpost . Osobiście wolę Paczkomaty ze względu na to, że sama jestem sobie Panią kiedy mogę odebrać wysyłkę i skąd . Koszt Paczkomatu to 11,30zł , Kurier 15zł - przedpłata , 17zł -pobranie. Istnieje możliwość wysyłki za granicę po uprzednim kontaktem ze sklepem :)  

CZAS REALIZACJI:

Z własnych obserwacji - wysyłka natychmiast po zaksięgowaniu wpłat. Produkty tak jak w Paczkomatach ok. 2 dni . Każdy produkt jest zapakowany w oddzielną folię bąbelkową i zaklejoną taśmą kopertę bąbelkową - nigdy nie otrzymałam uszkodzonych produktów. Wszystkie zgodnie z prawem posiadają Polską etykietkę :)  



PROMOCJE:

Sklep okresowo organizuje promocje na produkty , darmową wysyłkę lub z okazji świąt tworzył swoje własne zestawy w atrakcyjnych cenach ładnie zapakowane :D - najwięcej informacji o promocjach można dowiedzieć się oczywiście z fb i insta gdzie sklep bardzo prężnie działa :)


SOCIAL MEDIA I KONTAKT:

strona sklepu: Singashop.pl
insta: Singashop_pl
blog: nie ma ;((
Pinterest: Singashop_pl
Twitter: Singashop_pl
mail: strona posiada swój własny formularz kontaktowy


MOJE WRAŻENIA DOTYCZĄCE SKLEPU:

Podoba mi się piękna dopracowana w szczegółach strona - zwłaszcza , że na dole są ikonki po , których kliknięciu przenoszą nas od razu na stronę socialmedia. Singa działa bardzo prężnie i oprócz standardowych informacji o produktach , często opisuje poszczególne składniki, a także ogłasza info o promocjach i konkursach . Jedynym minusem, który ma stronka to nie wiem czemu ale każda z moich przeglądarek jakby ucina mi strony z produktami - tzn. pokazuje mi pełną listę ale tylko w zasięgu wzroku i nie mogę przesunąć rolką ani w górę ani na boki i tylko wpisanie nazwy produktu gwarantuje mi jego pokazanie. Wiecie cierpi na tym moja dusza zakupowiczki ;p

W TEMATYCE BLOGERSKIEJ WSPÓŁPRACY:

Widziałam współpracę  Singa  z innymi  blogerkami. Sama miałam przyjemność współpracy z Singashopem przy okazji Hello Asia :) .Rozmowa jest bardzo sympatyczna i wszystko odbywa się bardzo sprawnie :) 

INNE INFO:

Singa regularnie uzupełnia braki magazynowe i większość produktów zwykle jest. Regularnie poszerza też asortyment o znane hity np. maseczka z Elizavecca :) , wybór jest przemyślany i kiedy wchodzi się na stronkę od razu ma się ochotę wykupić wszystko - bo to się przyda , albo to :D . Marki, które zasługują na szczególne zwróćienie uwagi , których to Secret Key , Elizavecca , SkinFood  oraz Nature Republic :)


Pełen regulamin <TUTAJ!>





LIFE IS BETTER WITH THE CAT!

Copyright © 2016 interendo , Blogger