Z CYKLU DOBRE KREMY POD OCZY: Drunk Elephant C-tango, MEG21 , Eye authority Hydropeptide , LIFT4SKIN Active Glycol OCEANIC , BANANA BRIGHT OLE HENRIKSEN, AUTOCORRECT SUNDAY RILEY, AVOCADO KIEHL'S
Znalezienie dobrego kremu pod oczy to prawdziwy koszmar. Przede wszystkim dlatego , że każda z nas ma inne potrzeby. Do tego dochodzi zasobność naszego portfela - każda z nas wie , że dobry krem pod oko to skarb ;p i każde pieniądze są go warte :D . Kierując się wyborem dobrego kremu pod oczy należy przede wszystkim - SPOJRZEĆ W LUSTRO. Tak tak ten w lustrze to niestety ja ;p . Haha . Trzeba przyjrzeć się krytycznie skórze pod oczyma ( i tu teraz widać jak bardzo jesteśmy nie wyspane/ zmęczone , widać ile kaw wypiłyśmy i ile papierosów spaliłyśmy - choć ja akurat nie palę , a także co najgorsze widać ... ile mamy lat... ). Skóra pod okiem od samego początku narażona jest na straty. Po pierwsze dlatego , że nie ma porów ( nie ma więc jak usunąć toksyn...) jest niezwykle cienka i delikatna. Podatna na wszelkie uszkodzenia , wysychanie itp. . Po trzecie we wszystkich śmiesznych testach zawsze każą sprawdzić jak wygląda okolica pod okiem żeby określić na ile lat się wygląda (wft ... ;p ) . Dobry krem łatwo zdefiniować po efektach - jeżeli rano wstaję , skóra jest rozjaśniona , ładnie rozświetlona , bez widocznych kurzych łapek i przesuszu , a wszystko co nakładam pod nim ( korektor, BB itp.) ładnie przylega do cery i nie roluje się cały dzień plus po zmyciu nie robią mi się prosaki - znaczy , że mam dobre OKO ;p . Proste? Jak drut kolczasty ;p.
CZEGO SZUKAĆ W DOBRYM KREMIE POD OCZY?
- witaminy C , bo rozjaśnia okolicę oka , bierze udział w syntezie kolagenu , jest antyoksydantem , wspomaga działanie filtrów i można używać jej cały rok ( true story ;p)
- peptydów i neuropeptydów , bo biorą czynny udział w odnowie naskórka , przyspieszają regenerację i wygładzają zmarszczki ;p
- kofeiny i luteiny - poprawiają ukrwienie skóry , dotleniają ją i redukują obrzęk oraz cienie ;p, ale mogą wysuszać okolicę oka.
-cermidy/cholesterol - tworzą płaszcz hydrolipidowy chroniąc skórę przed nadmiernym parowaniem i odwadnianiem , bardzo dobrze "zamykają" na powierzchni skóry substancje wcześniej nałożone ;p.
-kwas hialuronowy - ze względu na utrzymanie optymalnego nawodnienia lepiej wygładza zmarchy ;p
-kwas glikolowy - dzięki małej cząsteczce dobrze penetruje w głąb skóry przyspieszając procesy naprawcze , rozjaśnia i "pogrubia" naskórek ;p , może byś stosowany cały rok , bo nie jest fotoczułym kwasem :)
- retinol (pochodne witaminy A) - jest najlepiej poznaną substancją anty-aging wpływając na procesy naprawcze w głębi skóry, jego prawdziwą moc można poznać tylko przy regularnym i stopniowym stosowaniu , zbyt częste używanie pod okiem może prowadzić do przesuszenia i łuszczenia skóry plus nie stosowałabym w sezonie letnim ze względu na fotoczułość .
Osobiście uważam , że jeden krem nie jest w stanie zapewnić wszystkiego ;p . Dlatego w zależności od dnia stosuje zwykle pakiet dwóch , z których jeden ma właściwości natłuszczające ( i tu zwykle jest to Avocado z Kiehl's) ,a drugi jest naszpikowany po pachy , którymś z powyższych składników. Wszystkie moje kremy łączy jedna wspólna cecha :
-nie podrażniają okolicy oka ( nie płaczę, nie piecze i nie powoduje swędzenia)
AKTUALNI ULUBIEŃCY : ( nie ma tu kremów zawierających retinol ze względu na to, że pora nie sprzyja :D )
Których głównym składnikiem jest :
WITAMINA C:
-C-tango Drunk Elephant 15ml ( ok. 280 zł na cultbeauty w Polsce niestety ale ok . 100zł drożej więc polecam zamawiać z UK ) . Lubię go bo jest treściwy i gęsty , bardziej jak jakieś masełko . Ma lekki cytrusowy zapach i pomarańczowawy delikatny kolorek. Nałożony po oczy ładnie rozświetla oko , tak , że skóra wydaje się ujednolicona i jakby młodsza wszystko dzięki obecności w składzie 5 pochodnych witaminy C ( power Five vitamin complex) i 8 peptydów odbudowujących , a także warstwie ochronnej zawierającej ceramidy . Można spokojnie stosować go samodzielnie , nie zauważyłam przesuszania skóry. Co ciekawe zawiera w składzie ubiquinon silny przeciwutleniacz , którego ilość zmniejsza się z wiekiem , jego brak jest odpowiedzialny za powstawanie drobnych zmarszczek. Efekt napięcia skóry jest jednak w moim wypadku mniejszy niż gdy stosuję typowo peptydowe preparaty.
-Ole Henriksen Truth Bana Bright Eye Cream (15ml możecie w pl kupić niestety tylko u naszych pośredników czyli shopaholicdolls , albo looktop.pl cena ok 250zł polecam kupować w zestawie mini wersję 7 ml z kremem z serii - wychodzi taniej ;p ok 160 zł) . Konsystencja bardzo podobna do C-tango , ale ma ładniejszy cytrusowy zapach co rażąco umila jego stosowanie . Efekty podobne jak C-tango , ale słabsze , proponuję go osobom , które zaczynają swoją przygodę z kremami pod oczy . W składzie znalazłam 2 pochodne witaminy C , olej jojoba i shea ,które są zaraz po wodzie w składzie stąd jest bardzie tłusty , peptydów też znalazłam kilka ale bez jakiejś ogromnej ilości , w ogóle skład w porównaniu do Drunk jest krótszy . Muszę przyznać , że lubię całą serię Truth ze względu na ładny zapach , dużą zawartość witaminy C i lekkie konsystencje .
PEPTYDY
- Hydropeptide Eye Authority (15ml ok 320 zł , wersja travel 5ml ok. 120 dostępne na hydropeptide.pl) . Ma tłustawą konsystencję i kolorek beżowy , bardzo ładnie pachnie cytrusem ( a to niespodzianka :D ) . Głównie jego moc polega na napinaniu , efekcie liftu , całkiem dobrze radzi sobie z rozjaśnianiem cieni pod oczyma. Przy dłuższym stosowaniu bardzo ładnie wygładza drobne fine lines. Może być stosowany solo , ale niestety jest typem , który nawilża słabo i tu wspomagam się avocado z Kiehl's, Nie daje efektu przesuszu , chroni delikatną okolicę oka. Ogromna moc peptydów ( jak zresztą wszystkie produkty marki , którą bardzo lubię) - Haloxyl (kompleks peptydów eliminujących barwniki z krwi powodujące ciemnienie skóry pod oczyma) , Matrixyl Synth'6 ( wzmacnia integralną strukturę skóry hamując przed powstawaniem zmarszczek ) , Beautifeye (ekstrakt wzmacniając sieć włośniczkową skóry pod oczyma chroniąc przed przeciekiem z kapilar i kumulację pigmentu) , ponadto proszek perłowy i mika , witaminy C i E ( ale tu raczej jako dodatek niż główne działanie) . Będą mu wdzięczne głownie skóry dojrzałe , ale i takie , u których są pierwsze oznaki starzenia.
LUTEINA/KOFEINA
-Autocorrect z Sunday Riley ( 15ml ok 300 zł na cultbeauty) . Prawdę mówiąc to mój najcięższy krem w kolekcji . Ma bogatą beżową konsystencję i mocno pachnie żeń-szeniem przez co trochę drażniło mnie jego używanie . Lubię go jednak za to , że silnie poprawiał krążenie pod okiem i pobudzał skórę do działania. Stosowałam go maks 2 razy w tygodniu i to nigdy solo bo jak pisałam produkty z kofeiną mają to do siebie , że lubią wysuszać skórę. Autocorrect ma modelować okolicę oka i całkiem zacnie mu to wychodzi idealnie redukuje obrzęki i wygładza skórę ;p.
KWAS GLIKOLOWY
-Lift4skin Active Glycol (15ml ok 50zł na stronie Oceanic ) zadziwiająco tani jak na krem pod oczy co :D I co ciekawe polska marka a jak widać na załączonym obrazku raczej u mnie to niemożliwe. Byłam nim pozytywnie zaskoczona , bo bałam się przede wszystkim tego, że będzie mi podrażniać okolicę oka ze względu na obecność w składzie kwasu glikolowego. Jest to jeden z nielicznych produktów tego typu. Kwas glikolowy mimo swojej małej cząsteczki i dobrej penetracji w głąb skóry jest rzadko stosowany w kremach pod oczy , bo panuje fałszywe przekonanie , że jest fotoczuły - a tu GUZIK. NIE JEST FOTOCZUŁY i można spokojnie używać go cały rok. Lekka kremowa konsystencja z wyczuwalnym kwasowym zapachem - jeżeli wąchaliście kiedyś good genes z Sunday Riley to ten produkt pachnie podobnie i ma podobną konsystencje. Dobrze radzi sobie z redukcją cieni i wygładza drobne zmarszczki. Jednak zbyt często używany powoduje przesuszenie - zawsze więc zabezpieczam oko Kiehl's avocado . W składzie oprócz kwasu glikolowego znajdziecie niacynamid ( i to dość całkiem wysoko w składzie) oraz złoto koloidalne aktywujące syntezę kolagenu.
Na koniec zostawiłam sobie krem , którego nie da się przypiąć i przyłatać nigdzie i który muszę, przyznać, że jak na razie jest THE BEST EVER . Długo NIE wierzyłam w jego magiczne działanie i jakoś omijałam go , ale upierdliwie krążył wokół mnie i nie dawał spokoju, aż w końcu skusiłam się na niego mimo no niestety, ale dość wysokiej ceny.
Mówię o MEG21 Bright&firm eye treatment ( 15ml ok 350 zł na stronie shopaholicdolls). Meg zrobił te wszystkie efekty, o których Wam pisałam powyżej w jedną noc. Obudziłam się rano i nie wierzyłam swoim oczom kiedy zauważyłam , że moje oczy i moja twarz stanowią jeden wspólny organizm ;p . O co mi chodzi? Nie da się ukryć, że bardzo dużo pracuję i mało śpię niestety z uwagi na dyżurowy charakter mojej pracy. Od razu widać kiedy mało spałam , bo moje oczy są podpuchnięte i jednocześnie mocno zasinione ,a reszta twarzy jest po prostu blada. Mega użyłam po niewsypanym maratonie właśnie po to żeby go zbluzgać ... i się rozczarowałam jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało ;p. Po jednej nocy miałam wrażenie , że znowu mam 20 lat - ładnie wyrównany koloryt , bez opuchnięcia , ładna elastyczna skóra. Makijaż trzymał się dobrze i cały dzień miałam "świeże spojrzenie" . Ma idealną konsystencję - nie za lekką i nie za ciężką , bardziej kremową niż żelową o żółtawym kolorku i równie cytrusowym zapachu. Krem ciężko zakwalifikować do którejkolwiek z powyższych grup dlatego , że jego kluczowym składnikiem jest SUPPLAMINE czyli opatentowany przez firmę składnik , którego głównym zadaniem jest odwracanie glikacji ( przyłączania cukru do białka) co powoduje głównie naprawę kolagenu i odbudowę struktury skóry. Jest to produkt wyjątkowy w swojej klasie i prawdę mówiąc jedyny. Nie sądziłam , że toksyczny cukier ma aż taki wpływ na moją skórę. Myślę, że nie długo zainwestuje w resztę megowej rodziny i zobaczymy czy reszta też jest tak dobra ;p.