FITENDO - Tygodniowy rachunek sumienia planu kondycyjnego.
Hem.... Jakby to powiedzieć... No nie jestem do końca z siebie zadowolona .... Nie było jakoś tragicznie, ale zajebiaszczo też nie.... taka sobie trójka, plusa nie daję - zeżarłam masę masę lodów , bo szczęście sprzyja lodożercom.
P.S ja żadnych patyków nie przyjmuję ;p
Jest tak ciepło, że czasem potrzeba planu "B". Przy temperaturze wrzenia wody, która mam wrażenie, że panuje u mnie w mieście niestety mózg kapituluje, obwody się spalają i potrzeba gwałtownego chłodzenia...Coś takiego jak SILNA WOLA I MOTYWACJA - nie istnieje. Normalnie jak w Matrixie - pamiętacie hasło przewodnie ? " ŚWIAT W KTÓRYM ŻYJESZ NIE ISTNIEJE" . Jeszcze mi tylko Neo i Morfeusza brakuje...
Plan kondycyjny jest realizowany, ale w ślimaczym tempie - o proszę nawet sobie dzisiaj ślimaczą maseczkę na twarz walnęłam taką czuję solidaryzację ze stylem życia Helix Aspersa (ślimak koreański).
Dobra do rzeczy - do czego udało mi się siebie "zmusić" tzn. zmotywować:
- w zeszły poniedziałek miałam jechać do pracy rowerem , ale jakoś mi się zaspało więc pojechałam autobusem -Tiiidittt - czerwona lampka i napis LOOooSER! Dobra, dobra to nie miało być czego nie zrobiłam, a sobie założyłam (bo byłoby tego zdecydowanie więcej...) tylko co mi się udało osiągnąć.
Najbardziej zależy mi na ruchu. Przez to ciepło mam wrażenie, że nic tylko bym plażowała, siestowała i zajadała się lodzikiem. Zmuszanie siebie do poruszania w takiej temperaturze to trochę zakrawa na heroizm... Zwłaszcza jak na drugie mam "LENISTWO" , a mój Mąż "BAŁAGANIARZ" normalnie zgrany duet...
-W zeszłym tygodniu 3 razy (wtorek, środa i czwartek) pojechałam do pracy i z pracy rowerem. W pn tak jak mówiłam - robiłam w porze planowanego wyjazdu słodkie - ZZZzzzzZZZzz.... A pt. miałam zobowiązania rodzinne. Na szczęście w od początku tego tygodnia (czytaj wczoraj i dzisiaj) byłam już bardziej zdeterminowana i już tylko jeżdżę rowerem - zawsze z wszystkim najgorzej zacząć. - GOOD FOR YOU :)
- 3 razy ćwiczyłam krótki program dostępny na youtubie Ewy dla detocell academy - trwa ok. 30 min. Jeżeli nigdy nie ćwiczyliście z Ewą uważam, że ten program jest idealny - nie za długi, efektywny, mamy 5 rund (czas ich w sumie to 25min) , a potem mamy stosunkowo długi Cool down (5min). Miałam całkiem długą przerwę z ćwiczeniami Ewy bo, aż 5 mies. więc na rozruch idealny. Nie szalejcie też na początku z częstością - nawet jeżeli w dniu wykonywania ćwiczeń czujecie się świetnie to jest po prostu iluzja- jutro zakwasy Was zamordują i do końca tygodnia trening z głowy ( bo każdy ruch boli) więc spokojnie.
- 2 razy zrobiłam body wrapping w czasie programu z Ewą ( za pierwszym machem zapomniałam ,że miałam go zrobić ;p . Body wrapping to smarowanie się ulubionym antycellulitem i owijanie się folią spożywczą , a potem - i tu mamy dwie szkoły , albo pod koc i gotujemy się przez godzinę pod nim, albo w mojej wersji - topimy boczki w czasie ćwiczeń - efekt gwarantowany!
Moimi ulubionymi body wrappami są kosmetyki antycellulitowe lirene:
Czemu?
Widzicie te dwie mniejsze tubki? Czerwona jest "na noc" i po posmarowaniu grzeje ( jak cholera...), a druga niebieska "na dzień" - chłodzi czyli jak przed treningiem się nią posmaruję to potem w jego czasie przyjemnie mnie albo - gotuje, albo zamraża ( polecam wersję z zamrażaniem ;) . Jak się już wykąpię to wtedy smaruję się tubką z zielonym napisem ( kwas 5% migdałowy) bo kwas zabije bakterie, które mogą pożywiać się moim "potem". Tubka z czerwonym napisem idzie równolegle razem z niebieską/czerwoną. Kosmetyki mają przyjemny jak dla mnie, orzeźwiający zapach trawy cytrynowej. Cena za opakowanie to ok. 25-30zł w zależności od promocji.
Fajnie też (to próbowałam wczoraj) jak robię body wrapa w czasie biegania ( i chyba włącze to na stałe). Jak owijacie się folią pamiętajcie żeby nie zrobić z siebie "świnki Piggy wbitej w flak"
Bo zamiast cudownego odchudzania, padniecie z odciętego dopływu krwi - pamiętajcie, też, że w czasie wysiłku mięśnie pęcznieją zbierając wodę, więc zrobi się ciaśniej chociażby z tego powodu. W ramach porządnej stabilizacji "opatrunku" polecam założyć przylegające getry i jakąś koszulkę boxerkę - ładnie opną ciało i zakryją folię streetch. (Mąż jak widzi mnie tak owiniętą to i tak ma bekę, ale ja tam jest twarda - jak Chuck Noris ;p
-Moim codziennym praktycznie rytuałem jest wieczorny godzinny spacer z psem - mój Beagle nie odpuściłby mi, a teraz przez upał to już podwójnie - ADHD włącza się jej wieczorem kiedy temperatura spadnie i słowo "roznosi mi chaupę" nabiera podwójnego znaczenia... w pt i sobotę się wymigałam bo pojechaliśmy nad morze i moja Mama sama musiała wyprowadzić Yerkę.
Na początku planowałam, że będę ćwiczyć zaraz po przyjściu z pracy do domu ale jak wracam o 15 to żar z nieba i zmęczenie po pracy powoduje, że jedyną rzeczą na którą mam ochotę to walnąć się przed lapkiem i grzebać w necie. Więc jedynym pomysłem na aktywność jest - wieczór lub rano. Rano jadę do pracy rowerem więc mi już starczy, zresztą próbowałam wstać "odrobinę" szybciej i przy moim "śpiochowaniu" jest to dla mnie nie wykonalne.... jestem typem "sowy" nie mam problemu z długim siedzeniem po nocy, ale wstanie rano to dla mnie katastrofa na miarę Titanica..
Dlatego wolę biegać wieczorem jak jest już ciemno - mieszkam w mieście i wokół mojego osiedla jest piękna ścieżka rowerowa plus mam dużo zbiegów z górki i pod nią, bo osiedle położone jest na "kępie" czyli na górce przy korycie Wisły ;) Widok w nocy jak się zbiega z tej "kępy" na całe miasto jest magiczny:
O mniej więcej taki :) ładny prawda :) Więc rekompensuje mi cały trud biegu. Obiegnięcie osiedla s podbiegami zajmuje mi mniej więcej 30-40 min w zależności od tępa. W zeszłym tyg. poszłam biegać 4 razy. W tym byłam już wczoraj ( w moim body wrapie;)
Wczoraj przyszedł mój nowy program Ewy z piłką "metamorfoza 21 dni" i chyba w czwartek zmuszę się żeby zacząć go ćwiczyć ( nie chcę dzisiaj bo jutro mam sesję plenerową ślubną więc nie miałabym ciągości , a chcę to zrobić porządnie - zdjęcia przed/ zdjęcia po - zobaczymy ile ta płytka jest warta)
No dobra a co z żarciem?
Hmm... Tu jest już gorzej... Głównie konsumuje lody... Rano w pracy mam raczej stałe menu - mus z kubusia, jogurt activia, jabłko, kaszka manna i kubuś i od wczoraj dwie zielone herbaty, ale jak wracam do domu to głównie lody , lody i jeszcze raz lody , a mój żołądek robi się głodny głównie wieczorem. Eh... niedobry on!
Więcej grzechów nie pamiętam ;)
źródło: www.hurtidetal.pl |
Jest tak ciepło, że czasem potrzeba planu "B". Przy temperaturze wrzenia wody, która mam wrażenie, że panuje u mnie w mieście niestety mózg kapituluje, obwody się spalają i potrzeba gwałtownego chłodzenia...Coś takiego jak SILNA WOLA I MOTYWACJA - nie istnieje. Normalnie jak w Matrixie - pamiętacie hasło przewodnie ? " ŚWIAT W KTÓRYM ŻYJESZ NIE ISTNIEJE" . Jeszcze mi tylko Neo i Morfeusza brakuje...
źródło:maxlove.eu |
Plan kondycyjny jest realizowany, ale w ślimaczym tempie - o proszę nawet sobie dzisiaj ślimaczą maseczkę na twarz walnęłam taką czuję solidaryzację ze stylem życia Helix Aspersa (ślimak koreański).
Dobra do rzeczy - do czego udało mi się siebie "zmusić" tzn. zmotywować:
- w zeszły poniedziałek miałam jechać do pracy rowerem , ale jakoś mi się zaspało więc pojechałam autobusem -Tiiidittt - czerwona lampka i napis LOOooSER! Dobra, dobra to nie miało być czego nie zrobiłam, a sobie założyłam (bo byłoby tego zdecydowanie więcej...) tylko co mi się udało osiągnąć.
Najbardziej zależy mi na ruchu. Przez to ciepło mam wrażenie, że nic tylko bym plażowała, siestowała i zajadała się lodzikiem. Zmuszanie siebie do poruszania w takiej temperaturze to trochę zakrawa na heroizm... Zwłaszcza jak na drugie mam "LENISTWO" , a mój Mąż "BAŁAGANIARZ" normalnie zgrany duet...
-W zeszłym tygodniu 3 razy (wtorek, środa i czwartek) pojechałam do pracy i z pracy rowerem. W pn tak jak mówiłam - robiłam w porze planowanego wyjazdu słodkie - ZZZzzzzZZZzz.... A pt. miałam zobowiązania rodzinne. Na szczęście w od początku tego tygodnia (czytaj wczoraj i dzisiaj) byłam już bardziej zdeterminowana i już tylko jeżdżę rowerem - zawsze z wszystkim najgorzej zacząć. - GOOD FOR YOU :)
- 3 razy ćwiczyłam krótki program dostępny na youtubie Ewy dla detocell academy - trwa ok. 30 min. Jeżeli nigdy nie ćwiczyliście z Ewą uważam, że ten program jest idealny - nie za długi, efektywny, mamy 5 rund (czas ich w sumie to 25min) , a potem mamy stosunkowo długi Cool down (5min). Miałam całkiem długą przerwę z ćwiczeniami Ewy bo, aż 5 mies. więc na rozruch idealny. Nie szalejcie też na początku z częstością - nawet jeżeli w dniu wykonywania ćwiczeń czujecie się świetnie to jest po prostu iluzja- jutro zakwasy Was zamordują i do końca tygodnia trening z głowy ( bo każdy ruch boli) więc spokojnie.
- 2 razy zrobiłam body wrapping w czasie programu z Ewą ( za pierwszym machem zapomniałam ,że miałam go zrobić ;p . Body wrapping to smarowanie się ulubionym antycellulitem i owijanie się folią spożywczą , a potem - i tu mamy dwie szkoły , albo pod koc i gotujemy się przez godzinę pod nim, albo w mojej wersji - topimy boczki w czasie ćwiczeń - efekt gwarantowany!
źródło: zycdopelna.blogspot.com |
Czemu?
Widzicie te dwie mniejsze tubki? Czerwona jest "na noc" i po posmarowaniu grzeje ( jak cholera...), a druga niebieska "na dzień" - chłodzi czyli jak przed treningiem się nią posmaruję to potem w jego czasie przyjemnie mnie albo - gotuje, albo zamraża ( polecam wersję z zamrażaniem ;) . Jak się już wykąpię to wtedy smaruję się tubką z zielonym napisem ( kwas 5% migdałowy) bo kwas zabije bakterie, które mogą pożywiać się moim "potem". Tubka z czerwonym napisem idzie równolegle razem z niebieską/czerwoną. Kosmetyki mają przyjemny jak dla mnie, orzeźwiający zapach trawy cytrynowej. Cena za opakowanie to ok. 25-30zł w zależności od promocji.
Fajnie też (to próbowałam wczoraj) jak robię body wrapa w czasie biegania ( i chyba włącze to na stałe). Jak owijacie się folią pamiętajcie żeby nie zrobić z siebie "świnki Piggy wbitej w flak"
źródło: www.comicvine.com |
-Moim codziennym praktycznie rytuałem jest wieczorny godzinny spacer z psem - mój Beagle nie odpuściłby mi, a teraz przez upał to już podwójnie - ADHD włącza się jej wieczorem kiedy temperatura spadnie i słowo "roznosi mi chaupę" nabiera podwójnego znaczenia... w pt i sobotę się wymigałam bo pojechaliśmy nad morze i moja Mama sama musiała wyprowadzić Yerkę.
Na początku planowałam, że będę ćwiczyć zaraz po przyjściu z pracy do domu ale jak wracam o 15 to żar z nieba i zmęczenie po pracy powoduje, że jedyną rzeczą na którą mam ochotę to walnąć się przed lapkiem i grzebać w necie. Więc jedynym pomysłem na aktywność jest - wieczór lub rano. Rano jadę do pracy rowerem więc mi już starczy, zresztą próbowałam wstać "odrobinę" szybciej i przy moim "śpiochowaniu" jest to dla mnie nie wykonalne.... jestem typem "sowy" nie mam problemu z długim siedzeniem po nocy, ale wstanie rano to dla mnie katastrofa na miarę Titanica..
źródło: srebrnaagrafka.pl |
Dlatego wolę biegać wieczorem jak jest już ciemno - mieszkam w mieście i wokół mojego osiedla jest piękna ścieżka rowerowa plus mam dużo zbiegów z górki i pod nią, bo osiedle położone jest na "kępie" czyli na górce przy korycie Wisły ;) Widok w nocy jak się zbiega z tej "kępy" na całe miasto jest magiczny:
źródło: www.national-geographic.pl |
Wczoraj przyszedł mój nowy program Ewy z piłką "metamorfoza 21 dni" i chyba w czwartek zmuszę się żeby zacząć go ćwiczyć ( nie chcę dzisiaj bo jutro mam sesję plenerową ślubną więc nie miałabym ciągości , a chcę to zrobić porządnie - zdjęcia przed/ zdjęcia po - zobaczymy ile ta płytka jest warta)
źródło: www.dvdmax.pl |
No dobra a co z żarciem?
Hmm... Tu jest już gorzej... Głównie konsumuje lody... Rano w pracy mam raczej stałe menu - mus z kubusia, jogurt activia, jabłko, kaszka manna i kubuś i od wczoraj dwie zielone herbaty, ale jak wracam do domu to głównie lody , lody i jeszcze raz lody , a mój żołądek robi się głodny głównie wieczorem. Eh... niedobry on!
Więcej grzechów nie pamiętam ;)
U mnie w mieście też panują wysokie temperatury i duchota...aż strach z mieszkania wychodzić. Dzisiaj przejechałam się na rowerze koło 10 na pocztę i z powrotem...kiedy wróciłam wyglądałam jak po wyjściu spod prysznica i w dodatku nabrałam buraczanego koloru :P W takie upały nie jest raczej zalecana nadmierna aktywność fizyczna :(( Zrobiłam sobie przerwę i czekam na ochłodzenie, wtedy się za siebie wezmę. A co do body wrappingu to zgodzę się że to świetny pomysł przy odchudzaniu czy chęciach pozbycia się cellulitu. Stosuję koncentrat cynamonowo kofeinowy z BingoSpa i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńUuuu muszę sobie zapamiętać - BingoSpa koncentrac z cynamonem - mam w sumie w planach "posypać się" cynamonkiem na te lirene i w folię , bo ciągnie mnie do cynamonu i to bardzo - wszędzie go walę - nawet do wspomnianej kaszki w pracy ;p
Usuńteż mam ten koncentrat z BingoSpa - piekielnie grzeje, za pierwszym razem wytrzymałam z nim 7 minut, teraz dochodzę do 30, ale i tak na te upały jest dla mnie nie do zniesienia
UsuńPodziwiam ;) Ja w takie upały nie jestem w stanie się zmotywować :D także leniuchuję ;dd
OdpowiedzUsuńA ja właśnie wszystkie części Matrixa ostatnio oglądałam :)
OdpowiedzUsuńKochana lody aż tak kaloryczne nie są;* polecam wodę z lodówki!!:) ja tak robię:D
OdpowiedzUsuńja musze odebrac swoją colę;)
OdpowiedzUsuńPieseł śliczny :))))
OdpowiedzUsuńUh ja sobie nawet kupiłam dziennik Ewy Chodakowskiej, ale jak narazie to mam tylko efekt jojo i coś czuje, że w wakacje nie ma sensu się za to zabierać :)
OdpowiedzUsuńlatem lody to podstawa ;) ;)
OdpowiedzUsuńOjej... owijanie się folia i grzanie pod kocem w tych temperaturach to byłaby katorga :')
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty jesteś lodożercą :D ja bym mogła wtryndalać je codziennie i leżeć cały dzień w łóżku owinięta zimnym ręcznikiem :'D
O kurka a mi się nie chce w ogóle teraz ćwiczyć ale się rozleniwiłam - nie daj się i tak trzymaj ....mmm lodziki dziś trzy opakowania nabyłam ale ja mam wspólnika lodożerca co to litr na raz potrafi czyli ja to jestem pikuś mały ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ćwiczenie w takie gorączki to zbrodnia;p
OdpowiedzUsuńja palnuje od wrzenia totlanie sie wziac za cwiczenia codzinnie teraz tak 2 razy w tyg mi sie udaje ale od wrzesnia przedszkole mam nadziej mi pomoze:)
OdpowiedzUsuńTez pożeram lody w ilościach wielkich... ostatnio prawie same lody i napoje, głównie wodę. Ćwiczyć mi się nie chcę, nic się nie chce w takie upały.
OdpowiedzUsuńNa ten chłodzący specyfik może sie skuszę... gdzieś miałam coś wpodobie z eveline chyba.
I ja grzeszę niesamowicie na wakacjach! Lody i gofry... codziennie! Oj, będzie pokuta i zasuw na siłowni.... :P
OdpowiedzUsuń