KTÓRA SZCZOTKA ZASŁUGUJE NA MIANO NAJLEPSZEJ SZCZOTKI DO WŁOSÓW? TANGLE TEEZER , TANGLE ANGEL a może IKOO?

KTÓRA SZCZOTKA ZASŁUGUJE NA MIANO NAJLEPSZEJ SZCZOTKI DO WŁOSÓW? TANGLE TEEZER , TANGLE ANGEL a może IKOO?


Chcę mieć włosy  jak Ślicznotka, która szczotka sprawi że będą jak błysKotka?

Nie jestem szczęśliwą posiadaczką bujnego owłosienia na głowie. Moje włosy są gatunku z tych, że czego bym nie zrobiła i tak są o kant pośladków. Wcieram w nie co się da. Olejuje , Omuje i inne włosoczary nie są mi obce , ale teraz po czasie stwierdzam, że DOBRA szczotka to podstawa.

Osobiście długo nie mogłam zrozumieć fenomenu Tangle Teezer. Patrząc na to... Zgrzebło dla konia xD ciężko było mi zrozumieć jak to "coś", ten mały E.T.  mógł gwarantować moim trzem włosom na krzyż w tym dwóm złamanym to, że je a) rozczesze , b ) nie wyrwie tego "cudu" natury , który postanowił wyrosnąć mi na głowie c) wygładzi moje sianko .


Potem jednak stwierdziłam, że skoro mam wrażenie, że jak się czyści konia to on się uśmiecha xD , to czemu nie... Może też wyszczerzę zęby z radości  jak kupię własne zgrzebło ;p

Potem ku mojemu zdziwieniu musiałam TT zwrócić honor ;p 

Polubiłam ją, bo przede wszystkim faktycznie spełniała obietnice producenta ;) i miałam nawet wrażenie, że moje sianko nie może się doczekać spotkania z nią :D

Faktycznie zdecydowanie mniej włosów lądowało na szczotce, nigdy nie zdarzyło mi się żeby TT podrapał mi skórę głowy tak, że aż bolała, włosy faktycznie były lepiej wygładzone i mniej się elektryzowały. 

Mam włosy cienkie, łamliwe , które do tego łatwo się plączą przez co jeszcze łatwiej je wyrwać ( nie mówiłam, że NIE mam ich za dużo na głowie? Mam za to nadmiar na nogach i do tej pory mam wrażenie, że matka natura lekko się upiła kiedy mnie konstruowała i zamiast enter przy "GĘSTA CZUPRYNA NA GŁOWIE" kliknęła "SZCZECINA NA NOGACH" , a teraz ma już tylko bekę...)

TT = WYBAWCA


Ideał?

Ależ skąd na pewno mi jak i większości z Was w Teezerze brakuje tak banalnej rzeczy jak RĄCZKA. Często mam problem, jak się czeszę się, że nagle w moje palce trafia na ułamek sekundy paraliż xD i szczota wypada mi z ręki. Wtedy oczywiście się irytuje , podnoszę i czeszę dalej. Na szczęście TT nie można odebrać trwałości i lekkości. Po roku użytkowania wygląda naprawdę dobrze - oprócz tego, że ząbcie się leciutko wykrzywiły, ale to jest pikuś. Podobnie z zachowaniem higieny - bardzo łatwo oczyścić ją z włosów i kurzu. TT nie rozmięka i brud się w nią nie wżera. Nice. Very nice.



TeTuś ma jednak ten problem, że ząbki są stosunkowo miękkie - nawet zbyt miękkie i zbyt krótkie i często jak chciałam pomasować sobie nią głowę to nawet przy mojej niezbyt bujnej szczecince nie czułam efektu masażu co było szczególnie upierdliwe jak stosowałam wcierki lub olejowałam włosy gdzie kontakt preparatu jest bardzoooo ważny. 



Dlatego wiecie w każdym dobrym małżeństwie przychodzi ten moment kiedy małżonkowie stwierdzają, że jednak <sorry memorry - wymienię Ciebie na lepszy model > (  lepszy model to ulubiona piosenka mojej Babci ;p Pewnie dlatego ma po moim ŚP. dziadku ma już 3 faceta xD )

Ja jednak jestem z tych prawie wiernych - moje motto to:

I, że Cię nie opuszczę... Aż do rozwodu xD .

To TeTuś został . I wcale nie jest zapomniany - lubię go za to , że jest stosunkowo mały bez tej rąsi i często wpycham go do walizki lub torby podróżnej.

Jednak kiedy zobaczyłam Tangle Angel trafił we mnie grom jak z jasnego nieba. Miłość od pierwszego wejrzenia i to do grobowej deski :D

Wiecie czemu?

No popatrzcie na nią :D Ona jest taka pięknaaaaa :D

"Ładne ząbki masz komu je dasz " ;p



Tangle Angel ucieleśnienie moich marzeń włoso-erotycznych xD ( wiecie taka dywiacja na temat włosów NA GŁOWIE! ) 

Wystarczy, że kiedy na nią patrzę to odfruwam ^^ , jak zatapiam tego aniołka w swoje bidne włosy , to mam wrażenie, że dostaję włosorozgrzeszenie za wszystkie zbrodnie, których dopuściłam się na swoim owłosieniu:

- Czy farbowałaś swoje włosy tandetnym rozjaśniaczem za 5 zeta z kiosku ?
- Tak Tangle Angel robiłam to we wczesnej młodości! Błagam o wybaczenie...
-Czy suszyłaś włosy beznadziejną suszarką bez jonizacji  i ciepłym powietrzem?
-O tak jestem puchem marnym Tangle Angel...Zmiłuj się nade mną...
- Czy byłaś systematyczna w metodzie OMO, niedzieli dla włosów itp.
-Tangle Angel przecież wiesz, że mam mało czasu .... Ale obiecuję , że się poprawię ...
- Dobrze zbłąkana włoso-duszyczko odpuszczam CI ! 
I wtedy nastała jasność w wersji Tangle Angel!

To jest Mercedes wśród szczotek do włosów. Kocham ją. Nie tylko bosko wygląda, ale też twórcy TA wyciągnęli wnioski z tego co brakowało w TT i obdarzyli Tangle Angel cnotami , których tamtej brakowało - RĄCZKĄ, dłuższymi ząbkami , które lepiej docierają do skóry głowy, jeszcze lepiej i łagodniej radzi sobie z kołtunami , nie wypada z rąk , powierzchnia czesania jest większa no i... 
pięknie wygląda na toaletce :p ( wiecie ten dizajn i kolorek nie przeszkadza mojemu MENżowi w korzystaniu z niej xD

Żeby było śmieszniej - cena jest NIŻSZA niż TT a jakość znacznie wyższa ;D 

Tangle Angel kupiłam natychmiast kiedy tylko ją zobaczyłam - absolutnie NIE żałuję - moja CI ona :**



Jeśli chodzi  o mnie i IKOO to śliniłam się na nią od kiedy tylko zobaczyłam, że wygląda bardzo high-tech i jest dostępna w wersji MADżENTA METALIC. Zabijcie mnie. Mimo moich marzeń i poszukiwań w rosskach, superach itp. nie trafiłam na obiekt moich westchnień.

Dzięki spotkaniu blogerek w moje łapcie trafiła wersja pocket w kolorze white. 
Zapiałam  z radości :D

Pocket oznacza , że ma osłonkę na ząbki - bardzo dobrą osłonkę, która nie dość, że doskonale przylega do owych ząbków , to jeszcze nie odpada samoistnie w transporcie i ząbki wyglądają perfekcyjnie w każdych warunkach.


IKOO jest zdecydowanie cieńsza niż TT  jej konstrukcja jest bardziej ergonomiczna przez co leży bardziej stabilnie w dłoni i nie wyślizguje się.

Jakość wykonania też jest znacznie wyższa niż TT - plastik jest znacznie grubszy , pięknie wypolerowany na wysoki połysk a metalowe opakowanie to już tylko kropeczka nad i w słowie IKOO - szczyt majstersztyku i elegancji :)

IKOO ma najtrwalsze i najsztywniejsze ząbki - najlepiej radzi sobie z masażem skóry głowy , mimo , że ząbki nie są wcale najdłuższe - najwidoczniej w tej materii liczy się twardość. 

Wersja pocket jest też absolutnie idealna do torebki - nie brudzi się i nie ma ryzyka uszkodzenia .



Na koniec w ramach szczotko-pointy powiem tyle, że uważam, że szczotka TT była absolutnie innowacyjna i zmieniła życie kobiecych włosów. Następne "generacje", bo tym są właśnie dla mnie Tangle Angel i  IKOO , wyszlifowały ten diament i pozbyły się wad TT stając się jej godnymi następcami :) Każda ma inny mocny punkt i zalety, ale łączy je doskonałe wypełnianie funkcji pielęgnującej włosy :) . Szczerze mówiąc z każdej będziecie zadowolone :) Nie ma opcji żeby nie spełniły włoso-oczekiwań :)




Tangle anglel i TT można dostać - TUTAJ!
IKOO - w Rossmannie i SuperPharmie :) 



LIFE IS BETTER WITH THE CAT!



TOP 10 MAKIJAŻOWYCH PRODUKTÓW, DLA POCZĄTKUJĄCYCH AZJATOHOLICZEK

TOP 10 MAKIJAŻOWYCH PRODUKTÓW, DLA POCZĄTKUJĄCYCH AZJATOHOLICZEK

Kiedyś napisałam posta o top 10 pielęgnacyjnych MUST Have dla początkujących Azjatoholiczek i tak jak grzebałam w postach w wersjach roboczych natknęłam się na na rozgrzebany post o Azjatyckiej kolorówce ;p  W sumie zdziwiłam się, że zarzuciłam ten "projekt" , ale potem wiedziałam już czemu - miałam problem ze znalezieniem mojej ulubionej dyszki ;p , teraz w sumie też dyszki nie ma a jest 9 - pozycja numer dwa pozostaje nieobstawiona bo chciałabym żeby znalazły się tam jakieś cienie do powiek, a jakoś nie miałam za bardzo z nimi styczności ;p ( pracuję oczywiście nad tym żeby to zmienić hihi :D . Jak zwykle podkreślam, że jest to ranking subiektywny :p Czyli tylko i wyłącznie według mojego Hello-Kittowego widzimisię ;) Jak macie jakieś inne propozycje - walcie śmiało chętnie spróbuję w przyszłości :D 

10. SKIN FOOD SALMON CORECTOR ( korektor pod oczy)


Kocham go za to, że robi to co ma robić - czyli maskować worki pod oczami , a do tego robi to dobrze, a nawet pokusiłabym się, że bardzo dobrze  - idealnie stapia się z cerą, nie wchodzi w załamania i nie podkreśla ich , a co najważniejsze - nie podrażnia oczu i nie powoduje wyskakiwania nieprzyjaciół. Używam go również do maskowania krostek i czerwonych punkcików i do tego również jest świetny. Idealnie współgra z wszelakiej maści Bibikami, pudrami, cieniami itp. itd. Niby "Salmon" ale łosiem w ogóle nie pachnie - konsystencja przypomina mi trochę roztopioną kredkę świecową - ten korektor jest z tych tłustych, ale dzięki temu po nałożeniu wygląda naprawdę jak własna skóra.

Ma niestety 2 minusy - występuję tylko w dwóch odcieniach   o wdzięcznej nazwie 1 i 2 . Ja używam 2 - zaznaczam absolutnie nie jestem bladziochem i w lato opalam się ładnie na brązowo . Dla mnie 2 jest doskonała. Zresztą zawsze jeżeli coś jest dostępnego w ciemniejszym odcieniu to biorę ciemniejszy- pamiętajcie, że Azjatki to nie Europejki i dla nich "CIEMNY" to jest nasz standardowy koloryt cery.

Drugim minusem jest oczywiście to , że jest w słoiczku - jeżeli nie macie pędzelka to kicha.. Nakładacie palcami - jak jesteście posiadaczkami długich paznokci to kicha do potęgi - całe jesteście zafajdane na tłusto. Obeszłam to banalnym sposobem - nabieram na patyczek do uszu i aplikuję , a potem jadę paluszkami - działa? Działa ;)


Tint to barwnik :) - zapakowany jest w buteleczkę jak zwykły błyszczyk, ale wewnątrz jest barwiona woda - jedno machnięcie aplikatorem efekt WOW i jebuć twa mać też jest ;p .

Barwnik jakby się "wżerał" ( w sensie wgryzał nie wyżerał :D ) i jest megaaa trwały ! Kolory są bardzo intensywne , mocne, żywe i MATOWE .

Można nosić je same , lub pod spód - osobiście najpierw maluję usta tintem , a potem moją ulubioną pomadką w kolorze "nude" (ASTOR 008 HUG ME)  i otrzymuję pomadkę w kolorze o jakim zawsze marzyłam - moje usta zdecydowanie lepiej wyglądają w pomarańczach i nudziakach więc nic tylko kochać i się malować ;p

Minus Peri? Jak dla mnie odrobinę śmierdziuszy syntetykiem ;p 

8. Baza pod makijaż ETUDE HOUSE FACE BLUR

 


Większość z Was zapewne nie lubi się z bazami pod makijaż - ja lubię ale akurat te Azjatyckie , bo traktuję je jako FILTRY UV

Blur ma to do siebie, że jest to jak dla mnie bardziej krem CC - daje ładny efekt "GLOW" ale w wersji półmatowej - nie jest to efekt mokrej buzi.

Jest to stosunkowo jasny brzoskwiniowy kolor ( clownessą nie zostaniecie xD ) - jak dla mnie blur jest lepszy niż kultowe baby choux ( zresztą też z etude ) , bo ten kolor jest bardziej uniwersalny

Ma przyjemny nienachalny zapach i SPF 15 i PA+ - dobrze współgra z moimi BB ze skin79 ^^


7. BB CUSHION


Musicie znaleźć swój nr 1 - te ze skin79 nie do końca pasują mi kolorystycznie, bo są bardziej skierowane do bladolicych , podobnie z mineral cushion z etude house, ale nie poddaję się i zamierzam znaleźć swój nr 1 - może z Hera, Iope, Laneige? Dość ciekawy jest Cushion z Atrue - jest na bazie sfermentowanej herbaty , a atrue to kosmetyki naturalne  - jego recenzja będzie niebawem :D


Generalnie to jest genialny patent - wygląda jak puderniczka, którą nie jest bo zamiast pudru mamy gąbeczkę z bardzo płynnym BB.

Całość wygląda ślicznie, estetycznie, dyskretnie i przede wszystkim - PRAKTYCZNIE:)






No nie śmiejcie się:D Nie dość, że wygląda lansiarsko , to jeszcze  jest dziecinny w obsłudze - jak nie umiesz się nim obsłużyć to nie ma sprawy - jest tak precyzyjny i kreski nim są tak subtelne , że nie ma problemu z poprawą własnych błędów . Do tego trwałość w wersji hard - nawet jak łzawią oczy nic mu się nie dzieje plus mocna przyjemna pigmentacja :D 

Nic dziwnego że jest określany Magic Make-up ;p






Tak wiem, jest cholernie drogi i cholernie warty swojej ceny . Wybrałam go tutaj, bo go kocham - jest tak piękny , że nie wyobrażam sobie bez niego życia. Piękne opakowanie, subtelne kolory, które podkreślają naturalne piękno do tego skóra "go nie zjada" , przez cały dzień wygląda równie ładnie jak zaraz po nałożeniu. Do tego jeżeli nie masz pędzli ( tak jak długo to ze mną było ;p ) w zestawie jest bardzo dobrej jakości pędzelek, który z powodzeniem może służyć do mejkapu.







Uuu... To jest moje rzęsowe odkrycie. Są dwa typy kobiet - te które kochają tradycyjne szczoteczki i te, które nie wyobrażają sobie życia bez silikonowych . Jestem to drugą. To znaczy byłam... xD Do czasu aż podkuszona przez pewnego Blond diabła czyli Berdever nie zakupiłam Fasio. To był duży błąd... xD Od tego czasu przestałam kupować Volume Million Lashes so Coutre Loreala i zostałam przy Fasio. Skubaniec jest tak skuteczny w swoim obezwładnianiu , że zainfekował już nawet moją koleżankę z pracy ( po tym jak dałam jej w prezencie na urodziny ostatnio kazała zamówić mi 2 xD . 

Najczerniejsza czerń , którą może zmyć tylko dobra dwufaza . Często łzawią Wam oczy? No co Wy! nie ma problemu - Fasio NA BANK zostanie na rzęsach i się nie rozmaże :D 

Jego trwałość potrafi być przekleństwem... Jak zapmniałam dwufazy to potem płakałam trąc oko xD i tusz nadal był na rzęsach - stawia opór nawet olejom xD.

Szczoteczka choć klasyczna świetnie radzi sobie z precyzyjnym rozdzielaniem rzęs, pięknie je podkręca i unosi, do tego wystarczą w sumie 2 maźnięcia i efekt piorunujący gotowy:)







O mamo... Nie dość, że ślicznie wygląda to jeszcze jest naszpikowany po zęby różnymi składnikami pielęgnacyjnymi, filtrami i żeby było śmiesznie ma jeszcze drobinki rozświetlające . Potwór po prostu potwór :D 

Do tego wygląda bardzo naturalnie i umie wydobyć z skóry dziecięcy blask :) Nie jest komedogenny i łatwo dopasowuje się do każdego koloru skóry.

Mówiłam, że to Potwór? :D ( ale taki z Potwory i spółka :D

2. Nie będę oszukiwać - chciałam wpisać tu coś z cieni, ale powiem szczerze, że od tej pory nie miałam za bardzo do czynienia z Ajzatyckimi paletkami makijażowymi. Dlatego pozycję nr 2 zostawię jak na razie wolną ;p lub same mi coś polećcie :D


1. Krem BB ze SKIN79

To chyba nie jest dla Was jakiś szok, że akurat to jest numer 1 , jeżeli czytujecie mnie to wiecie, że jestem wierną fanką skin79 i to jest raczej rzecz niezmienna, bo bardzo niewiele produktów z tej firmy mnie zawiodło:)- to jest dobra inwestycja pod każdym względem - wydajności ,pielęgnacyjnym i upiększającym:)

Kremy BB - trzeba poczuć na swojej skórze ^^

Z całej gamy skinów same musicie znaleźć swój nr 1

Dla mnie moim VIPEM jest oczywiście GOLD :) Choć część z Was może woleć np. Snaila

Najelpiej kupić próbki na skin79-sklep.pl i samej sprawdzić co pasuje dla Was :)




LIFE IS BETTER WITH THE CAT!

ASIAN BOX w wersji My Asia i Azjatycki Zakątek. Asian box w wersji Interendo.

ASIAN BOX w wersji My Asia i Azjatycki Zakątek. Asian box w wersji Interendo.



Interendo ma dwie słabości. Boxy i Azjatyki. Azjatyki i Boxy. Kolejność dowolna. Połączenie tych dwóch rzeczy stanowi ucieleśnienie moich kosmetycznych marzeń i sama myśl o takiej hybrydzie powoduje, że moje hellokittowe serduszko zaczyna szybciej bić i dostaję kociokwiku.

No cóż taka kocimiętka ;p 

Wyobrażacie sobie co czułam kiedy dowiedziałam się, że dwa sklepy  My Asia i Azjatycki Zakątek, które mają już niemałe doświadczenie marketingowe i bardzo szeroki asortyment Azjatyków zdecydowały się na połączenie sił i stworzenie obiektu moich sennych westchnień ? ( no dobra może poza moim MENżem, ale on się nie liczy :D

O tak... Zwariowałam. Postanowiłam zagrać vabank i zamówić najlepiej od razu dwa , bo jeden dla siebie a drugi , żeby uszczęśliwić jakąś inną blogową duszyczkę w rozdanku.

Peszek chciał, że przedsprzedaż ruszała w dniu kiedy miałam dyżur , a wiedziałam, że taki boxo-smaczek i łakomy kąsek rozejdzie się jak świeże bułeczki i nie ma opcji żeby coś dla biednej Hello Kitty zostało, więc szybciutko wyklikałam do obu sklepów wiadomości z prośbą, o zarezerwowanie dwóch i się udało <YES! MISSION COMPLETE!>

Po zapłaceniu już tylko zostało prawie miesięczne oczekiwanie na tego spóźnionego zajączka, mikołaja , prezent urodzinowy - jak kto woli. Domysły snułam NIEmałe. Robiłyśmy z dziewczynami zakłady co się w nim znajdzie....

Uważałam praktycznie za pewnik, że będzie coś z Holikowej Aloe rodziny tylko nie w takiej MIKRO wersji... 

Normalne opakowanie liścia ma 250ml , małe 55ml - wydaję mi się że tyle właśnie zużywam na jedno maseczkowanie aloesem włosów ;D

Różnica cenowa już taka kolosalna nie jest , ale objętościowo to co innego.

Ten produkt to jest absolutny hicior. Nic nie daje tak wspaniałego uczucia nawilżenia - skóry, włosów ( zwłaszcza włosów - moje to już nie wiedzą jak żyć bez holikowca ;p ) jak ten Aloes :) Zwróćcie uwagę, że SKIN79 zmodyfikował swój stary aloes tak żeby też miał 99% jak ten , ale Holika ma przewagę nad nim pięknym i praktycznym opakowaniem, do tego cenowo też korzystniej .

TYLKO CZEMU TAK MAŁO?


Obecność czegoś ze ślimakiem też w cale mnie nie zszokowała. Ślimak to bardzo Azjatycki i kultowy nawet u nas produkt.  Liczyłam jednak bardziej na jakiś krem lub , serum lub ampułkę. Czemu? Myślałam, że jeżeli pianka tutaj się znajdzie będzie to pianka z limitowanej edycji Holiki - DODO CAT - widzieliście? Opakowanie z kotem jest przeurocze! Mam jednak to szczęście, że pewien Świrek-Muchomorek podarował mi niedawno tego kwiatka :D - o tak Pa Ti mówię o Tobie :D ;** więc moje sweet-ego zostało nakarmione, szkoda, że nie przez Asian box.

Black Snail to też taki NIE do końca pełnowymiarowy produkt - większość pianek ma 200ml ;) 


Mask sheet to też obowiązkowy Azjato-podpunkt. Ta wydaję mi się dość interesująca ze względu na obecność sfermentowanego ryżu , do tego faktycznie ani My ani Azjatycki nie mają go w regularnej sprzedaży. Mimo wszystko jednak nie traktowałabym tego jako pełnowymiarowy produkty - bardziej jako miły czaso-umilacz i gest.

Cup-cake balsam do ust sama nawet chciałam sobie kupić :D Po prostu opakowanie jest bardzo w moim guście xD. Nie przeszkadza mi to, że muszę zanurzyć palucha , żeby wydostać ten balsamik do ust . Mam na to swój sposób - biorę czysty patyczek do uszu i  po prostu nakładam. 

Działa? Działa :D


Żelowa kredka do oczu... No powiedzcie czemu? Jakże to? Jakiś czas temu Azjatycki Zakątek wypuścił reklamę własnej produkcji eyelinera z Lioele w białym kolorze. Można ją zobaczyć <TUTAJ>

Pomyślałam "ooo pewnie dadzą " - fajnie , przyda się jestem ciekawa tego cudaka. Potem jednak wchodząc na stronę My zobaczyłam reklamę nowej maskary więc grubo zaczęłam się zastanawiać czy czasem to nie będzie hitem pudełka ...

A tu.... ooo... kredka... ( i to bardzo droga kredka....)


Pig-nose. Hem.. To pełen produkt czy dodatek? Sama nie wiem. Robię zakupy w My i czasem w ramach gratisu znajduje takie cudo. Teraz też tak jest czy jak?


Próbki... No próbki... Lubię próbki. Lubię za to , że przekonują mnie do jakiegoś produktu lub nie. Lubię je za to, że są tak małe, że nie mam problemu z braniem ich do pracy albo na wyjazdy . Raz zużywam i ich nie ma. My asia słynie z tego, że NIGDY NIE ŻAŁUJE swoim klientom próbek. Czemu więc tylko 3? 


Całość prezentuje się o tak właśnie jak poniżej:




 Jak widać na powyższym obrazku głównie widać pudełko ze śliczną grafiką Reoa. Chwała jej pracy. Bardzo lubię grafiki jej autorstwa. Czytuję nawet jej bloga Hime Chatte i podziwiam jak bardzo jest charyzmatyczną dziewczyną - zdecydowanie jej praca uratowała szatę graficzną. Inaczej to byłby karton. Po prostu karton .


Wierzcie mi przed napisaniem tej recenzji musiałam ochłonąć. Pudełka przyszły do mnie na szczęście spóźnione - dzisiaj i zdążyłam trochę otrzeźwieć z szoku. Przejrzałam i przeczytałam masę opinii i widzę, że nie tylko ja dochodzę do pewnych wniosków. 

Kiedy dowiedziałam się, że będzie to pudełko zapłakałam z radości. Kiedy wiedziałam co w nim będzie też płakałam - z wściekłości. To jest teoretycznie pierwszy Azjatycki box , ale czy na pewno? 

Pamiętacie wspaniałe pudełko SKIN79 i Shiny (tfuuuu tfuuu...) box ( to tfuu to na shiny, nie lubię ich wiecie czemu ;) ? Tak mówię o love your skin - pisałam o nim TUTAJ! . O tak, tam były , ochy i achy bo wszystko było dopięte na ostatni guzik, produkty PEŁNO PEŁNO wymiarowe. Wielkość pudełka , karta, opakowanie , kurier, a nawet cena - 139zł z przesyłką była tego warta - nie pożałowałam żadnej wydanej na tamto pudełko złotówki. Czułam się wtedy jak Gollum  "My treasure" , teraz też się czuję jak Gollum ale w wersji " THIS UGLY HOBBIT'S!".

Mam wrażenie, że My Asia i Azjatycki Zakątek trochę się nie dogadali. Wygląda to tak jakby My dostarczył kosmetyki, a Zakątek zajmował się pakowaniem i dystrybucją. Brakuje mi tu niszowych i trudno dostępnych w Polsce marek, które sprzedaje Zakątek. Być może jest to wynikiem, że ostatnio Zakątek zajmował się rozkręcaniem sklepu stacjonarnego i jakoś zabrakło mu weny na własne trzy grosze. Są to oczywiście moje własne przypuszczenia i domysły. Autorzy jeszcze przed wypuszczeniem pudełek przepraszali za ich zawartość - nie rozumiem więc czemu nie naprawiono jeszcze wszystkiego zanim boxy trafiły w nasze ręce - info o boxie było już ponad 2 miesiące temu ., przedsprzedaż - miesiąc temu.

Zanim zaczęłam pisać, pomyślałam, że może jestem za mocno rozpuszczona przez to, że kupuję masę boxów - przeszłam, przez beglossy, shiny, joy, chill, pretty, lovely i itp BOXY.  , do tego sama często robię różnego rodzaju niespodzianki dziewczynom no i całkiem sporo dostaję od WAS ( niebawem i taki post  bo w tym miesiącu mam wrażenie, że dostałam więcej boxo-niespodzianek niż w marcu kiedy miałam urodziny - oj naprawdę same skarby! ) , ale potem doszłam do wniosku , że to nie o to chodzi. 

Ten Box miał potencjał. Miał potencjał, który nie został wykorzystany i jest mi trochę przykro. 

Czemu? Bardzo chciałam żeby to był hit. Bardzo chciałam, zrobić super rozdanie z tym boxem w roli głównej , bo wiem, że był na niego duży popyt i był trudno dostępny plus cena prawie 100zł nie jest ceną na każdą kieszeń, a Azjatyki są niestety drogie. Chciałam Was rozpieścić , a także udowodnić, że Azjatyki to są najlepsze kosmetyki na świecie. Chciałam się cieszyć sukcesem tego boxa. O tak. Trochę prysły moje dziecinne marzenia. Kocham Azję i kocham Boxy. Ramen.

Postanowiłam, że owszem zrobię rozdanie z tym boxem, a nawet oboma, ale w mojej modyfikacji. To znaczy, że Interendo wypełni pustą przestrzeń w tych kartonach sama jeszcze nie wie czym, ale wierzcie mi , że jeżeli to zrobię pudełko będzie wyglądało w taki sposób jaki chciałaby dostać Hello Kitty, do tego zapakuję wszystko tak jak lubię - kolorowo, krzykliwie, ładnie z odręcznie napisanym liścikiem , bo takie małe gesty mają ogromną moc . Tak komponuję moje przesyłki prezentowe - wkładam w nie takie rzeczy jakie sama chciałabym dostać, ale też w taki sposób , żeby sprawić przyjemność obdarowywanemu. To jest istota każdego boxa - KINDER SURPRISE! DON'T WORRY BE HAPPY! :)) 


 Dobra teraz odrobina podsumowania. Samo pudełko nie jest złe. Mówię to obiektywnie. Sorry, memory, ale ile razy w moje ręce trafiła totalna szmira od shiny albo beg. ... To są dobre kosmetyki, możecie mi wierzyć na słowo , bo generalnie Azjatyki są zdecydowanie lepszej jakości niż te nasze wynalazki, chodzi po prostu o to, że jest tu tej Azji trochę za mało. Wszystko jest takie mikro, oczywiście oprócz ceny. Brak efektu WOW, kropki nad i, strzały w serduszku, dziurki w pączku itp. Trochę też nie wierzę, że oba sklepy nie wiedziały co najlepiej się sprzedaje i co najbardziej lubią klientki - prowadzą swoje sklepy już dość długi czas i rynek zapotrzebowania w Polsce jest im raczej znany. 

Chcecie wiedzieć jak jak bym skomponowała tego boxa? Nawet jeżeli nie to i tak Wam powiem xD. 

My Asia:

AZJATYCKI ZAKĄTEK:

Próbki - wedle uznania. 

Tak wiem, zwariowałam, ale pierwsza edycja musi być z przytupem. 

Na sam koniec pewnie zastanawiacie się czy kupię następną edycję. W moim przypadku odpowiedz jest prosta - TAK KUPIĘ, bo mam nadzieję, że nie jest to ostatnie słowo Asian Box. 



LIFE IS BETTER WITH THE CAT!

SEKRETY URODY KOREANEK VS JAPOŃSKA REWOLUCJA PIELĘGNACJI SKÓRY Charlotte Choo czy Saeiki Chizu?

SEKRETY URODY KOREANEK VS JAPOŃSKA REWOLUCJA PIELĘGNACJI SKÓRY Charlotte Choo czy Saeiki Chizu?



Tak jak mówiłam kiedyś całe lata świetlne temu ;p pora na porównanie dwóch Azjatyckich pozycji dotyczących pielęgnacji skóry. 

Zacznę od "Sekretów urody Koreanek" Charlotte Cho, bo tę pozycję znacie praktycznie wszyscy ;) . 
Żeby było śmiesznie książka wyszła w okresie kiedy nie byłam za bardzo przy kasie i mocno zwlekałam z zakupem - aż w końcu Inga B. zlitowała się nade mną i sprezentowała mi mój własny egzemplarz ;p . Dlatego przeczytałam z ciekawości po drodze praktycznie każdą recenzję książki, która wpadła mi w ręce. I wiecie co?

Dobrze, że przeczytałam ją sama :D

Książka bardzo mi się podobała :D  Podoba mi się cała historia, którą prezentuje Charlotte , zabawne ilustracje i takie krytyczne spojrzenie na własną osobę . 

Podobały mi się opisy zwyczajów , potraw i wszystkiego co Charlotte uznała za stosowne, żeby przedstawić czytelnikowi. 

Mój ulubiony rozdział? Ten o filtrach przeciwsłonecznych. Chłonęłam też jak gąbka informacje na temat popularnych firm kosmetycznych w Korei oraz produkty, które polecała Charlotte :D ( tak na przyszłość xD hihi


Charlotte przedstawia koreański świat kosmetyczny bardzo konsumpcyjnie - podkreśla, że dla Koreanek coś takiego jak wierność jednej marce NIE istnieje , a trendy w pielęgnacji zmieniają się z prędkością światła - tak jak i produkty . Ciągle prezentowane są nowe składniki "na topie" im dziwniej tym lepiej :D. W końcu Korea jest najbardziej dynamicznie rozwijającym się rynkiem kosmetycznym.

Pielęgnacja i bycie Ulzzang ( Piękni Ludzie) jest tam bardzo silne i zakorzenione już od dziecka, kontynuowane jako rodzinne tradycje ( tak jak spa-łaźnie - swoją drogą szkoda, że u nas czegoś takiego nie ma :D , egzotyczne ( dla nas ) tradycyjne posiłki.

Czytając miałam trochę wrażenie , że najważniejsze jest żeby mieć kosmetyków dużo i trzymać się określonego schematu ich dawkowania :p ( tak tak słynna 10-etapowa pielęgnacja moi mili państwo :D lub wręcz bezustannie wypróbowywać nowych  innych, jeszcze lepszych. 

Harder, better, faster, stronger....



Chizu Saeki prezentuje trochę inny punkt widzenia w tematyce pielęgnacji. Chizu przez lata pracowała dla wysokopółkowych marek - Dior, Chanel itp. zna przemysł kosmetyczny od podszewki i wbrew pozoru nie stawia na marki luksusowe.

Dla Chizu najważniejsze jest.... Slow motion :D

To znaczy uważa, że odrobina czasu poświęcona swojej skórze może zdziałać cuda. Dla niej nie są najważniejsze produkty , ale to JAK ZOSTANĄ ZAAPLIKOWANE. Masaż , odpowiednie ruchy, nacisk na skórę , kierunek palców - to wszystko jest bardzo ważne. 

Ruchy palców mają zmniejszać napięcie mięśniowe, ułatwiać przepływ krwi i odpływ limfy , dzięki czemu skóra ma być lepiej dotleniona i chroniona przed obrzękami oraz nieestetycznymi zmarszczkami.

Chizu uczy kobiety jak być samowystarczającymi  Zosiami Samosiami - Spa można mieć zawsze ze sobą w swoich rękach :D ( umiesz liczyć licz na siebie)

Pierwszy rozdział trochę przypomina ten Sekrety Urody Koreanek , bo Chizu opisuje podstawowe produkty, które powinny być wykorzystywane w codziennej pielęgnacji - na zdjęciach są "przykładowe", które można użyć - akurat wyglądały bardzo zachodnio ( estee lauder, clinique, nars , bobby brown) co szczerze mówiąc średnio mi się podobało, bo na pierwsze słowa rozdziału mówią, że Chizu nie stawia na marki selektywne xD, ze względu na to , że ciężko być im wiernymi ze względu na cenę i dostępność... Srsly? Estee Lauder nie jest wysokopółkowa? O mamo....

Później książka bardziej mi się podoba ze względu na to , że Saeki stawia na  masaże opisując wszystkie techniki ze zdjęciami krok po kroku , przedstawia odpowiednie techniki nakładania produktów , aby wzmocnić ich działanie  i pokazuje też jak stworzyć własnego mask sheeta . 

Chizu przekonuje kobiety, że wszystko to co robimy pracuje na przyszłe wersje "nas" , bo komórki organizmu odnawiają się co 3 miesiące i praktycznie po tym okresie jesteśmy już "nowe my" - zarówno w tę lepszą jak i gorszą stronę.

Swoją drogą mam wrażenie , że to prawda jak się nad tym zastanowić - zauważyłyście, że najbardziej spektakularne "metamorfozy" zajmują właśnie tyle czasu?


Obie książki podobają mi się i każda z innej przyczyny. Charlotte napisała wszystko z perspektywy mojej rówieśniczki, dziewczyny, która przedstawia swój punkt widzenia i prezentuje swoją wizję świata. Podobał mi się jej styl pisania i prezentacji , a także to , że wszystko ujęła bardzo zgrabnie i nawet ktoś kto nigdy nie miał styczności z Azjatycką pielęgnacją nie będzie mieć problemu z przyswojeniem sobie tej wiedzy.  Zgadzam się z jedną opinią, że nie wszystkie tematy zostały do końca wyczerpane i książka prosiłaby się jeszcze o kontynuację.

Książkę Chizu Saeki Berdever wysłała mi w prezencie urodzinowym ( bo w sumie bardzooo chciałam ją dostać <3 . I bardziej powiedziałabym, że ta książka to level hard pielęgnacji. Autorka od dawna nie jest dziewczyną i opisuje wszystko z pozycji kobiety dojrzałej , która techniki pielęgnacji wypracowała sobie sama . Język nie jest już taki lekki , bardziej rzeczowy i stonowany , czuć przebijającą się przez niego mądrość życiową i doświadczenie. Książka choć o połowę cieńsza zawiera więcej rzeczowych faktów i odnośników do "naukowych faktów" . Tematyka masażu jest opisywana bardzo szczegółowo i zwięźle co nie daje uczucia znużenia.

Szczerze? Chcę jeszcze .... :D Widziałam u Azjatyckiego Cukru na filmiku książkę makijażową Pony <3 ( o mamo chcęęęę!!! )

Jeżeli macie coś jeszcze ciekawego do polecenia w tej tematyce dawajcie śmiało :D


LIFE IS BETTER WITH THE CAT!
Copyright © 2016 interendo , Blogger