FRESH AND GREEN :DLA FANEK NATURALNEJ PIELĘGNACJI w wersji AZJATYCKIEJ : INNISFREE w minirecenzjach



Zacznijmy może od tego , że nie jestem fanką naturalnej pielęgnacji. Traktuję ją w sumie jak powietrze - wiem , że jest  i jest użyteczna ;p . Hahah . Zabrzmiałam jak ignorantka ? Kosmetyki poznaję organoleptycznie - działa - nie działa , lubię i nie. Coś jak są dwa uda - albo się uda albo NIE uda.  Wiem jednak , że moda na naturalną pielęgnację jest u nas bardzo modna i bardzo silna  dlatego bardzo chętnie podzielę się z Wami moim "FRESH AND GREEN" czyli Innisfree. 


Innisfree to "dziecko" Amore Pacific czy jednej z największych kosmetycznych korporacji w Korei . Swoją siedzibę ma oczywiście na Jeju  wulkanicznej wyspie wpisanej do dziedzictwa UNESCO ( pełną informację na temat Jeju napisałam przy okazji posta o Sesamis <KLIK>) . W latach 60 i 70 XX wieku Amore Pacific zakupiło całkiem sporą ilość ziemi na Jeju i tak powstało Innisfree - bardzo popularna w Koreii  marka kosmetyków naturalnych. Co ciekawe na samym Jeju istnieje Dom Innisfree, w którym są sprzedawane nie tylko popularne kosmetyki , ale też takie, które można dostać "tylko tam" - bardzo ciekawy post na temat wizyty w Domu Innisfree napisała Kociamber w Podróży <KLIK> .    

Markę poznawałam tak naprawdę stopniowo i tak pomału pomału przepadłam i zgromadziłam całkiem sporą kolekcję hmm... wszystkiego ;p . Część już dawno zdenkowałam . Inne jeszcze czekają na denko ;p . Swoją opinię mam i chętnie się z Wami podzielę - co tak naprawdę warto kupić z Innisfree?  



Jako , że ma być FRESH AND GREEN zacznę od  kosmetyków kolorze zielonym ;p. 

Tak  Innis oferuje cztery serie w tym kolorze : jabłkową, oliwkową, aloesową i oczywiście zielona herbata.Nie miałam nic aloesowego z Innisfree więc w tym temacie się nie wypowiem ;p

APPLE CLEANSING BALM I APPLE CLEANSING OIL - z  tych dwóch produktów  jeden okazał się hitem , a drugi kitem... Olej HIT , balsam KIT . Dlaczego ?

Olej ma przepiękny delikatny zapach jabłka , który jest bardzo naturalny - demakijaż nim to sama przyjemność :) Nic dziwnego , że doczekał się JAKO jedyny olej Innis większego opakowania ( 300 ml) . Na szczęście dobrze się pieni w kontakcie z wodą , nie mam po nim mgły przed oczyma i bardzo go lubię :) - KUPIĘ (HIT)


Balsam natomiast choć zapowiadał się bardzo dobrze to śmierdzi świecowymi kredkami z jabłkowym płynem do mycia naczyń xD Sorry mam takie skojarzenie . Zużyłam i chcę o nim zapomnieć ;p.  - NIE KUPIĘ!! (KIT)

Żeby było ciekawie kupiłam jakiś czas temu na Jolse 3 rodzaje olejów do demakijaży z zieloną herbatą - teraz nie ma ich ani na jolse , ani na stronie innisfree  <KLIK> 
Dziwiło mnie czemu aż 3 rodzaje - różniły się nieznacznie konsystencją  (w sensie stopniem mleczności ;p ) i były przeznaczone dla skóry  suchej , tłustej i normalnej - działały w ten sam sposób i miały przyjemny zapach zielonej herbaty - gdyby nie fakt, że zostały wycofane - kupiłabym.

Podobnie z oliwkowym olejem do demakijażu - zapach miał bardziej jak oliwa z oliwek i był bardziej przypominający jej konsystencję  , ale nie miałam zastrzeżeń do jego stosowania :)

INNISFREE PRODUKUJE CAŁKIEM DOBRE OLEJE DO DEMAKIJAŻU - OLEJ JABŁKOWY JEST WYBITNY ZE WZGLĘDU NA ZAPACH , ale wszystkie są warte polecenia :) 



Jeżeli chodzi o mnie i wychwalaną przez wszystkich serię z zieloną herbatą to mam mieszane uczucia.  Na stronie Innisfree macie  odnośnik WORLD BESTSELLERS  
i tam możecie zobaczyć , że serum z zieloną herbatą , które jest przeznaczone dla cery problematycznej jest numerem jeden.  Jej zadaniem jest ukojenie cery tłustej , uspokojenie problematycznej i nawilżenie . Cała seria ma dość charakterystyczny zapach , który dla mnie osobiście jest przyjemny , ale  szczerze mówiąc serum i cała reszta serii nie robi dla mojej cery nic  poza TOTALNYM KITEM jakim jest dla mnie cleansing foam  - o matko... Takiego przesuszu skóry to nie miałam już dawno , do tego bardzo gryzie mnie w oczy kiedy staram się go zmyć więc na pewno NIE POLECAM pianki , która  jest bardzo tania ( w Korei sprzedawano ją w promocji 1+1 ).

Aktualnie Innisfree promuję "nową wersję" linii z zieloną herbatą, która jest podobno ulepszona;p Powiem Wam, że kiedy zdenkuje już tę kosmetyczną masę , którą mam w domu ( czyli pewnie za jakieś 10 lat xD ) to ją sobie kupię z ciekawości ;p czy faktycznie cokolwiek się zmieniło ;p

 Pozycję numer dwa jak widzicie zajmuje krem "enriched" z serii fioletowej "Orchid" . Ta seria posiada trzy wersje -"bogatą- super enriched", "enriched" i "lekką - gel" mam wersję "gel" i "enriched"  w domu i prawdę mówiąc nie widzę jakieś kosmicznej różnicy w konsystencji ;p.



Seria "orchid" choć  to całkiem przyjemna linia "antyaging" ma dla mnie niestety pewną zasadniczą wadę - BARDZO INTENSYWNY ZAPACH ORCHIDEI ,który kojarzy mi się z moją Babcią xD. Kocham Babcię , ale ten zapach niekoniecznie... Do tego bardzo podrażnia mi oczy SAM ZAPACH!!! do tego stopnia, że ciekną mi łzy ... Z tego powodu - NIE KUPIĘ . Na szczęście miałam farta i dostałam prześliczną limitkę z kosmetyczką ze Snopym  od Madzi I love dots  hihi ;p Wkładałam do koszyka ze 3 razy , ale w końcu dałam sobie spokój :P  Jednak przeznaczenia się nie oszuka sasasa :D .



Dobra teraz koniec marudzenia bo będą zachwyty - dla mnie Innisfree to przede wszystkim doskonałe maseczki z glinką . Miałam zarówno wersję zwykłą jak i  super volcanic i nic tak doskonale nie oczyszcza porów jak ona! Działa także przesuszająco więc takie suchary jak ja nie powinny stosować jej częściej niż raz max dwa w tygodniu, bo inaczej będzie pustynia ;p , ale zawsze pięknie oczyszcza mi cerę z zaskórników. - KUPUJĘ REGULARNIE



Ostatnio jednak absolutnym dla mnie HITEM jest wersja tej maski w sprayu - niestety poczta koreańska nie pozwala na przesyłanie produktów pod ciśnieniem i nigdzie poza Koreą nie dostaniecie jej. Można ją przewozić w walizce w samolocie i tak ostatecznie trafiła do mnie moja ( przywiozła mi ją Mint on Mars po tym jak poczta 2 razy cofnęła moją paczkę... ) . Ma bardzo lekką nieco piankowatą konsystencję super wygodnie się ją nakłada ( wersja w słoiczku jest bardzo gęsta jak pasta)  - REWELACJA!!!

Podobnie ubóstwiam wersję glinek do multimaskingu ,  z których każda ma inny kolor, działania i KONSYSTENCJĘ! . Posiadam fioletową ( calming) , różową (vitalizing) i niebieską (hydrating). Ciągle planuję dokupić resztę (bagatela jest ich łącznie 7 ) , ale sami wiecie jak to jest z tym zapasami hahah xD . Co ciekawe w zależności od koloru mamy konsystencję "water" ( faktycznie bardziej wodnista) - niebieska , różowa i żółta , "creamy" - fioletowa , zielona i "transforming" - biała i czarna. Warto w nie zainwestować ;p uwielbiam ten twórczy nieład na twarzy :D haha. - KUPIĘ


Na koniec seria Tsubaki  używałam z niej maskę , serum, mgiełkę i odżywkę . Pachnie mocno cytrusowo ( Kamelia w ogóle nie pachnie) co w ogóle nie kojarzy mi się z serią kwiatową ;p No co ;p. Jak dla mnie głównym minusem serii jest JEJ CENA - zdecydowanie za wysoka. Produkty całkiem "spoko" , ale nie jakieś wybitne. Jedynie serum chętnie kupię znowu , bo było bardzo wydajne  i moje włosy bardzo je lubiły. Nie jest to jednak czyste Tsubaki . Olej Tsubaki w czystej postaci jest olejem wchłanialnym - który wchodzi w łuskę włosa i ją rozchyla powodując w efekcie spuszenie , ale też poprawia blask , tutaj serum musi mieć silikony , bo idealnie wygładzało mi końcówki haha. - SERUM TAK , RESZTA - SZKODA KASY.


PODSUMOWUJĄC BESTSELLERY INTERENDO:

1). SUPER VOLCANIC JEJU PORE CLAY MASK MOUSSE ( wersja w sprayu) - jeżeli macie okazję ją kupić BIERZCIE!!
2). SUPER VOLCANIC JEJU PORE CLAY + wersja klasyczna ( najlepsze poroczyszczacze ever ) 3). JEJU VOLCANIC COLOR CLAY MASK (mam niestety tylko 3 , ale marzy mi się cała reszta :) 
4). APPLE SEED CLEANSING OIL ( piękny apetyczny zapach ;p teraz jak będę kupować lajsne sobie wersję 300 ml zamiast standardowych 150ml ;p )
5).  CAMELLIA ESSENTIAL HAIR OIL SERUM ( duży plus za dobre wygładzenie końcówek i dobrą wydajność)
6) Reszta olejów z Innisfree - bardzo dobre w swojej klasie :P

TO CO MIAŁO BYĆ HITEM A WYSZŁO JAK ZWYKLE: 

1) APPLE SEED CLEANSING BALM ( ten smród kredek świecowych i płynu do mycia naczyń jabłkowego bleee...)
2) SERIA ORCHID ( zapach po którym płaczę xD )
3) GREEN TEA CLEANSING FOAM ( przesuszał mi skórę i drapał w oczy)

Jest też produkt, który miałam w swoich rękach , ale niestety nie mam co do niego zdania , choć wiem, że wiele dziewczyn do lubi i chwali mówię o ZERO SEBUM POWDER :) .



Wpis ten powstał w ramach organizowanej przez Michała - TWOJE ŹRÓDŁO URODY akcji blogersko/vlogerskiej „wspaniały rok” i jest on rozwinięciem tematu miesiąca marca „fresh & green”. Linki do innych publikacji marcowych znajdziesz TU.

W akcji biorą udział inni twórcy a ja zapraszam Cię do nich. Zobacz jak oni piszą na temat tego i innych miesięcy tego wspaniałego roku:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 interendo , Blogger