CHINY I JAPONIA DWA OBLICZA ORIENTU : PEKIN DZIEŃ 2 : Witajcie w naszym betonowym lesie.
Drugi dzień rozpoczął się równie aktywnie co pierwszy -7 rano pobudka o 8
wyjazd z hotelu po to aby od rana zwiedzać przepiękną rezydencję letnią
dynastii Qing i ulubione miejsce cesarzowej Cixi (czyt.Cyzi) ( o której można
powiedzieć , że jest kimś w rodzaju europejskiej Marii Stuart) .
Cesarzowa Cixi nie była w sumie cesarzową czyli żoną cesarza a defacto
była kobietą cesarz :p . Te funkcje zawdzięcza oczywiście masom intryg i
własnej inteligencji . Początkowo była konkubiną cesarza , która
zyskała popularność wydając jedynego męskiego potomka cesarzowi , który
był dzieckiem po jego śmierci , a Cixi została regentką. Co ciekawe po
osiągnięciu dorosłości młody cesarz w tajemniczy sposób popełnił
samobójstwo , a Cixi osądziła na tronie swojego bratanka , który był
marionetką jej rękach aż do jej własnej śmierci . W parku otoczonym
kompleksem pełno był grup staruszków , którzy w przeciwieństwie do
naszych emerytów poddają się wszelakim aktywnościom wraz ze swoimi
rówieśnikami w powszechnie dostępnych parkach i innych państwowych
obiektach i tak po drodze spotkaliśmy grupę kaligrafistow piszących wodą
po chodniku , grupę chórzystów śpiewających akurat po rosyjsku xD ,a
także ubranych w identyczne czapeczki koła rolnicze , którym państwo
dofinansowuje wewnętrzne wycieczki po to aby poznali własny kraj .
Niestety piękne pawilony były praktycznie puste po złupieniu w czasie
powstania bokserów . W ogrodach górowały ciekawostki przyrodnicze w
postaci „naturalnych rzeźb „ czyli im bardziej dziwacznych kamieni
pełnych dziur jak szwajcarskie sery i dziwacznych kształtach , a także
długowieczne drzewa głównie jałowce himalajskie . Najpiękniejsza budowlą
, a zarazem szczytem zarozumiałości Cixi był marmurowy statek - budowla
na wodzie przypominająca kształtem przepiękny statek na szczycie którego
była sala z lustrem w którym Cixi lubiła się przeglądać w czasie pełni
księżyca ( strasznie próżna była z niej baba :p ) . Cixi pieniądze na
budowle zdefraudowała z reform na flotę i ma pokazać, że jest statkiem
który nie zatonie mimo przeciwności losu ( statek to symbol ludu) . Po
przejściu kompleksu i pojechaliśmy w stronę wielkiego muru . Po drodze
zatrzymaliśmy się na obiad w wytwórni komórek emaliowanych . Strasznie
pracochłonny proceder . Miedziane naczynie pokrywa się misternym drutem z
wzorem , który jest początkowo wypukły maluje się ręcznie każda komórkę
, wypala w piecu i szlifuje - i tak 3 razy . Ceny zawrotne ... po
najedzeniu się wyruszyliśmy do wielkiego muru , który w rzeczywistości
wygląda całkowicie inaczej niż w mojej wyobraźni. Przede wszystkim
dlatego , że z oryginalnych 10 tys km aktualnie pozostały 2 tys i to
fragmentaryczne . Przewodniczka mówiła , ze z turystami jeździ się na 3
odcinki . Nasz znajduje się ok 69 km od Pekinu i jest rozbudowanym
kompleksem z powodu tego, ze w przeszłości znajdowała się tu jednostka
wiosłowa oraz factoria . Odcinek , którym można się przejść jest
skonstruowany na zasadzie pętli i można było albo w górę albo w dół i
dojść do tego samego miejsca . Dostaliśmy 2 h czasu wolnego u każdy z
nas mógł zdecydować jaki kierunek obrać . Schody pod górę były bardzo
strome i dobrze, ze trasę dzieliły strażnice, bo inaczej można było
łatwo się poddać xD . Na murze pizga , ale po drodze można się mocno
pocić :p . Po zejściu z trudem mogłam opanować drżenie nóg . Z
ciekawostek mogę powiedzieć , ze na miejscu można zakupić matę bambusową
z wypalonym wizerunkiem muru oraz własnym imieniem oraz datą
upamiętniającą nasz pobyt . Towarzysz Mao twierdził , że człowiekiem
jest się dopiero wtedy jak się wejdzie na wielki mur i zje kaczkę po
pekińsku wiec na szczęście obie aktywności były dzisiaj w planach :p .
Zanim jednak zjedliśmy kaczkę , po drodze wstąpiliśmy najpierw do
tradycyjnej chińskiej herbaciarni , w której pokazywano nam jak
właściwie powinno się parzyć herbatę aby wydobyć jej prawdziwe
wlaściwści i aromat . Wierzcie mi różnica kolosalna ... skosztowałam 5
rodzajów herbat z czego 3 są dostępne tylko w Chinach , tworzone w
ekologicznych uprawach bez pestycydów . Oolong ginsang - to liście które
rozwijają się z kulek po zaparzeniu jedna miarka starczy na 7-8
zaparzeń , a na koniec ma słodki posmak , który jest naturalny . Herbata
jaśminowa cudownie pachnąco -smakująca właśnie tymi kwiatami ,
przepyszny faworyt wszystkich czyli czarne liczi - przygotowana w sposób
taki , że liczi przesiąka herbatę nadając jej słodki smak bez słodzenia
do tego po dosypaniu paczków różanych zyskuje przepiękny aromat !
Jeżeli myślicie , ze znacie smak pu-erh to się mylicie . Herbata wypita
przed zjedzeniem pobudza apetyt , a po jedzeniu ( tak jak pije się ją
tradycyjnie) wysysa tłuszcze i przyspiesza metabolizm . Im starszy Pu-erh
tym droższy i jest mniej gorzkawy .można też kupić zbity w brykiet ,
który odrywa się jak ciasteczka . Degustacje zakończyliśmy herbata z
suszem owocowym , która była przepyszna :p w sumie wyrzuciłam worek kasy
, ale stwierdzam , ze w życiu nie piłam tak wysokiej jakości herbaty ! W
sumie kupiłam wszystkie po za pu-erh xD , bo zapomniałam xD . W
gratisie dostaliśmy pi-boya xD , który służy do określania odpowiedniej
temperatury parzenia xD - jeżeli jest dobra to po nalaniu mu wody na
głowę zaczyna sikać xD hahaha. Ceremonie pokazałam w ig tv .Potem
poszliśmy do obiektów olimpijskich - ptasiego gniazda i kostki lodu ,
które na żywo robią ogromne wrażenie , coś ciekawe jest mur z nazwiskami
i krajami wszystkich medalistów olimpiady z Pekinu . Dzień
zakończyliśmy kaczką po pekińsku , która po prostu je się w odpowiedni
sposób - kaczkę w glazurze z melasy jest pocięta na kawałki następnie
tarza się ja w sosie umieszcza na płatku ciasta mandaryńskiego razem z
beleczką ogórka świeżego oraz cebulą dymka zawija jak Sajgonke i zjada .
Porcje są mini i niezłe guzdranie z robieniem , ale smak całkiem niezły
. Ciekawe były tez pikantne korzenie lotosu ( smak porównywalny z rzepa
) . Po tym wszystkim padłam na ryj i poszłam spać xD , jutro mamy mega
aktywny dzień i jeszcze szybsza pobudkę xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz